poniedziałek, 24 września 2007
piątek, 7 września 2007
Jedenasta kolejka czyli wielki finał - część 1
Mecz kolejki: FC Niszczyciele : KS KRZAKI 5:0
FC NISZCZYCIELE MISTRZEM!!!!!
To jedyny wniosek, jaki się nasuwa po obejrzeniu tego meczu. W pojedynku dwóch dotychczas niepokonanych drużyn Niszczyciele nie dali żadnych szans rywalom i rozgromili ich aż 5:0. Trudno teraz wyobrazić sobie, żeby w rewanżu było odwrotnie. Gospodarze pokazali, że są najlepszą drużyną w lidze. Dotychczas niemal cały czas na prowadzeniu tylko różnicą bramek, teraz w końcu udowodnili swoją wyższość. Już sama przewaga w posiadaniu piłki (70% do 30%) nie pozostawia wątpliwości, komu należy się mistrzostwo. Jak zwykle na wagę złota okazał się występ Piotra Ruszkowskiego, który strzelił aż cztery bramki. Piątą dorzucił Valerius Pasterski. Wbrew pozorom jednak gospodarze zagrali asekuracyjnym ustawieniem - oprócz pięciu obrońców występujących za każdym razem, w taktyce znalazło się miejsce również defensywnemu pomocnikowi. Zabrakło więc ofensywnego pomocnika, ale jak się okazało, nie spowodowało to braku podań do napastników - ci stworzyli aż 25 sytuacji podbramkowych. Za to zmniejszyło znacznie siłę ofensywną KRZAKÓW, którzy przedarli się przez ten gąszcz grających defensywnie zawodników tylko sześciokrotnie. Nieobecność jednego z dwóch najlepszych snajperów KRZAKÓW, pauzującego za czerwoną kartkę Fredericka Mohylowskiego okazała sie zatem bardzo dużym osłabieniem. W jego powrocie w rewanżu jedyna nadzieja gości na to, żeby Niszczyciele nie uciekli im w ilości punktów jeszcze bardziej.
Na innych boiskach:
Wszystkie trzy zespoły walczące o trzecie miejsce odniosły w tej kolejce zwycięstwa. Tarabostes, który znajduje się na podium od kilku dni, pokonał 5:1 Barcelonę Dabie. Już po pierwszych trzech minutach było 2:0 po golach Trzenzalskiego i Hatmana. Łącznie hat-tricka zaliczył ten pierwszy. Piąte trafienie to gol Tadeusza Bendyka. W drugim meczu z rzędu Barcelona musiała się zadowolić tylko honorowym trafieniem - tym razem Izydor Bentkowski trafił w 61 minucie.
Pearl Jam podniósł się po porażce z Tarabostes i u siebie spokojnie pokonał Slash Power 3:0. Tu po jednym golu rozdzielili między sobą pomocnik Idzi Gruchacz oraz dwójka napastników: George Fernkvist i Jardel Hames . Dla Slasha to już siódmy mecz z rzędu bez zwycięstwa.
Największe problemy z pokonaniem swojego rywala miał Kononowicz Team. Już po piętnastu minutach drużyna ta przegrywała ze Stagnitami na wyjeździe 0:1 po golu Dionysiosa Pettkusa. Udało się jednak w pierwszej połowie odrobić straty i to z nawiązką. ??? na spółkę ze Zbyszkiem Miarką doprowadzili ze stany 1:0 na 1:4 (ten pierwszy strzelił 3 gole). Gospodarzy stać było w odpowiedzi tylko na drugą bramkę - znów autorstwa Pettkusa. Ostatecznie skończyło się na 2:4.
Gdyby wziąć pod uwagę tylko spotkania pomiędzy samymi beniaminkami, Momina okazałaby się najlepszym z nich. Zremisowała bowiem w tej kolejce z Orlętami Radzyń 1:1 (bramki: Grzegorz Lisewski dla Mominy w 24' i Danil Schultz dla Orląt w 67'). Zatem wliczając pokonanie Strychowa z 9 kolejki zdobyła w bezpośrednich pojedynkach z innymi nowicjuszami 4 punkty (Strychowo wywalczyło 3 a Orlęta jeden). Ale po pierwsze Momina nie ma co się cieszyć z tego remisu, bo zespół z Radzynia to dostarczyciel punktów, którego dotychczas wszyscy inni bez wyjątku pokonali, a po drugie to jednak Strychowo zajmuje wyższą lokatę w tabeli.
Zespół ten bowiem odniósł najwyższe swoje dotychczasowe zwycięstwo - aż 7:1 ze spadkowiczem Narew Ostrołęka, a bohaterem stał się Jurand Kosiorek, strzelec pięciu bramek. Po jednej zaliczyli też Leon Pozorski i Gilbert Naskrent. Jedyną dla gości zdobył Constantino Laurendi w 62 minucie. Nikt się chyba nie spodziewał tak wysokiego wyniku. Jeśli go Strychowo teraz powtórzy, awansuje ze strefy spadkowej.
Co nas teraz czeka:
Przed nami rewanż w pojedynku na szczycie, tym razem KRZAKI będą mogły zagrać w komplecie. Czy to wystarczy, aby zatrzymać Niszczycieli?
FC NISZCZYCIELE MISTRZEM!!!!!
To jedyny wniosek, jaki się nasuwa po obejrzeniu tego meczu. W pojedynku dwóch dotychczas niepokonanych drużyn Niszczyciele nie dali żadnych szans rywalom i rozgromili ich aż 5:0. Trudno teraz wyobrazić sobie, żeby w rewanżu było odwrotnie. Gospodarze pokazali, że są najlepszą drużyną w lidze. Dotychczas niemal cały czas na prowadzeniu tylko różnicą bramek, teraz w końcu udowodnili swoją wyższość. Już sama przewaga w posiadaniu piłki (70% do 30%) nie pozostawia wątpliwości, komu należy się mistrzostwo. Jak zwykle na wagę złota okazał się występ Piotra Ruszkowskiego, który strzelił aż cztery bramki. Piątą dorzucił Valerius Pasterski. Wbrew pozorom jednak gospodarze zagrali asekuracyjnym ustawieniem - oprócz pięciu obrońców występujących za każdym razem, w taktyce znalazło się miejsce również defensywnemu pomocnikowi. Zabrakło więc ofensywnego pomocnika, ale jak się okazało, nie spowodowało to braku podań do napastników - ci stworzyli aż 25 sytuacji podbramkowych. Za to zmniejszyło znacznie siłę ofensywną KRZAKÓW, którzy przedarli się przez ten gąszcz grających defensywnie zawodników tylko sześciokrotnie. Nieobecność jednego z dwóch najlepszych snajperów KRZAKÓW, pauzującego za czerwoną kartkę Fredericka Mohylowskiego okazała sie zatem bardzo dużym osłabieniem. W jego powrocie w rewanżu jedyna nadzieja gości na to, żeby Niszczyciele nie uciekli im w ilości punktów jeszcze bardziej.
Na innych boiskach:
Wszystkie trzy zespoły walczące o trzecie miejsce odniosły w tej kolejce zwycięstwa. Tarabostes, który znajduje się na podium od kilku dni, pokonał 5:1 Barcelonę Dabie. Już po pierwszych trzech minutach było 2:0 po golach Trzenzalskiego i Hatmana. Łącznie hat-tricka zaliczył ten pierwszy. Piąte trafienie to gol Tadeusza Bendyka. W drugim meczu z rzędu Barcelona musiała się zadowolić tylko honorowym trafieniem - tym razem Izydor Bentkowski trafił w 61 minucie.
Pearl Jam podniósł się po porażce z Tarabostes i u siebie spokojnie pokonał Slash Power 3:0. Tu po jednym golu rozdzielili między sobą pomocnik Idzi Gruchacz oraz dwójka napastników: George Fernkvist i Jardel Hames . Dla Slasha to już siódmy mecz z rzędu bez zwycięstwa.
Największe problemy z pokonaniem swojego rywala miał Kononowicz Team. Już po piętnastu minutach drużyna ta przegrywała ze Stagnitami na wyjeździe 0:1 po golu Dionysiosa Pettkusa. Udało się jednak w pierwszej połowie odrobić straty i to z nawiązką. ??? na spółkę ze Zbyszkiem Miarką doprowadzili ze stany 1:0 na 1:4 (ten pierwszy strzelił 3 gole). Gospodarzy stać było w odpowiedzi tylko na drugą bramkę - znów autorstwa Pettkusa. Ostatecznie skończyło się na 2:4.
Gdyby wziąć pod uwagę tylko spotkania pomiędzy samymi beniaminkami, Momina okazałaby się najlepszym z nich. Zremisowała bowiem w tej kolejce z Orlętami Radzyń 1:1 (bramki: Grzegorz Lisewski dla Mominy w 24' i Danil Schultz dla Orląt w 67'). Zatem wliczając pokonanie Strychowa z 9 kolejki zdobyła w bezpośrednich pojedynkach z innymi nowicjuszami 4 punkty (Strychowo wywalczyło 3 a Orlęta jeden). Ale po pierwsze Momina nie ma co się cieszyć z tego remisu, bo zespół z Radzynia to dostarczyciel punktów, którego dotychczas wszyscy inni bez wyjątku pokonali, a po drugie to jednak Strychowo zajmuje wyższą lokatę w tabeli.
Zespół ten bowiem odniósł najwyższe swoje dotychczasowe zwycięstwo - aż 7:1 ze spadkowiczem Narew Ostrołęka, a bohaterem stał się Jurand Kosiorek, strzelec pięciu bramek. Po jednej zaliczyli też Leon Pozorski i Gilbert Naskrent. Jedyną dla gości zdobył Constantino Laurendi w 62 minucie. Nikt się chyba nie spodziewał tak wysokiego wyniku. Jeśli go Strychowo teraz powtórzy, awansuje ze strefy spadkowej.
Co nas teraz czeka:
Przed nami rewanż w pojedynku na szczycie, tym razem KRZAKI będą mogły zagrać w komplecie. Czy to wystarczy, aby zatrzymać Niszczycieli?
Dziesiata kolejka: pierwszy mecz o trzecie miejsce
Mecz kolejki:
Pearl Jam : Tarabostes FC 0:1
Jak już wcześniej zapowiadaliśmy, w dzisiejszej kolejce miało dojść do swoistego, pierwszego pojedynku o trzecią pozycję w lidze, w których mieli zmierzyć się przegrani "półfinałów" sprzed kilku dni. Prorokowaliśmy wreszcie ciekawy mecz i się doczekaliśmy. Pearl Jam w razie zwycięstwa uciekłby rywalowi w tabeli i Tarabostes mógłby już go nie dogonić nawet zwycięstwem w rewanżu, natomiast w razie wygranej gości, doszłoby do zmiany na najniższym podium - Pearl Jam zostałby przegoniony w tabeli i spadłby na czwartą lokatę. Obie ekipy zatem wiedziały o co walczą i czuły powagę tego decydującego meczu. Stworzyły zatem wyrównane i ciekawe spotkanie. Tarabostes częściej stwarzało okazje do strzelenia gola, natomiast gospodarze częściej byli przy piłce. Długo jednak utrzymywał się bezbramkowy remis. Decydująca akcja meczu została przeprowadzona w 64 minucie, kiedy do bramki trafił Fabian Hatman z Tarabostes. Ten gol przesądził o losach meczu, bowiem piłkarzom Pearl Jamu nie udało się już wyrównać. Zatem bezpośredni pojedynek drużyn walczących o trzecie miejsce (premiowane przecież barażami o awans na końcu rozgrywek, jest więc o co wojować) zakończył się zwycięstwem czwartej drużyny i jej awansem na podium. Ale mecz był bardzo wyrównany i mógł się zakończyć naprawdę w różny sposób. Tarabostes jednak mają się z czego cieszyć, bowiem wyrwali punkty rywalowi na jego terenie i w perspektywie rewanżu za trzy kolejki są na bardzo dobrej pozycji, bowiem będą wtedy grać przed własną publicznością. Jeśli tam powtórzą dzisiejsze osiągnięcie i również wywalczą trzy punkty, umocnią się zdecydowanie na trzecim miejscu i naprawdę ciężko ich będzie komukolwiek dogonić.
Na innych boiskach:
Niszczyciele robią co mogą, aby samodzielnie prowadzić w lidze. Jak na razie ich dominacja polega tylko na lepszej różnicy bramkowej od KS KRZAKÓW. Zatem póki co chociaż tej klasyfikacji starają się być lepsi. Pokonali więc aż 9:1 siódmą Barcelonę Dabie. Wyraźnie w osiągnięciu tak wysokiego rezultatu przyczynił się najlepszy napastnik całej ligi, kolekcjoner hat-tricków, Piotr Ruszkowski, który tym razem trafił sześciokrotnie (z tego w pierwszej i ostatniej minucie spotkania). Pozostałe trzy bramki stały się autorstwem drugiego snajpera Niszczycieli, Tadeusza Bubczyka. Goście nie istnieli na boisku, piłkarze Niszczycieli byli przy piłce aż w 75 procentach. Jednak to ich nie uchroniło od strzelenia honorowego przez Barcelonę (Waclaw Barys w 25 minucie przy stanie 0:4). Jest to dopiero drugi w tym sezonie stracony gol lidera.
Minimalna ucieczka zespołu będącego na pierwszej pozycji się udała, bowiem KS KRZAKI wygrały ze swoim rywalem, Slash Powerem, tylko 3:0 (na wyjeździe). Tylko, bo od 37 minuty gospodarze grali w osłabieniu po tym, jak czerwoną kartkę otrzymał Beniamin Glembin. Co ciekawe, wykluczenie tego zawodnika wręcz pomogło Slashowi, gdyż od tej pory zespół przestał tracić gole! Wszystkie trzy stracili, kiedy grali jeszcze w jedenastkę. Wpływ na to miał również fakt, że pięć minut po strzeleniu swojego gola, kontuzję złapał jeden z napastników KRZAKÓW, Frederick Mohylowski, którego zastąpił Raul Trzemzalski. Z nim już tak dobrze nie współpracował Wrocislaw Cisek, zatem został z dorobkiem dwóch bramek (strzelonych w pierwszych piętnastu minutach spotkania). Dla gości był to zatem czwarty z rzędu przegrany mecz (inna sprawa, że w tym czasie grali z aktualną pierwszą trójką ligi). Tym samym Slash spada już na 9. pozycję mając pod sobą w tabeli tylko samych beniaminków.
Przegoniła ich mająca teraz tyle samo punktów Narew Ostrołęka, która pokonała jednego z nich, czyli Orlęta Radzyń 3:0. Wszystkie bramki padły w drugiej połowie, a strzelili je Argentyńczyk Cleto Ponce (dwie) oraz Tytus Kosakowski.
Innego beniaminka, i też na jego terenie, pokonał Kononowicz Team. Zwycięstwo 5:0 nad Mominą spowodowało, że zespół ten traci już do Pearl Jamu zaledwie jeden punkt i zaczyna dołączać do walki o baraże. Zespół wykonał swój plan zdobycia dziewięciu punktów w pojedynkach z trzema nowicjuszami pod rząd. A czeka ich teraz dwumecz ze Stagnitami i ponownie troje beniaminków. Pogoń zapowiada się wiec ciekawie. Kolejne cztery gole dorzucił w dzisiejszym spotkaniu ??? (2, 17, 30, 62), piątą zdobył Zbyszek Miarka.
Obecna kolejka była czarna dla wszystkich zeszłosezonowych siedmioligowców. Trzeci z nich, Strychowo, również przegrał przed własna publicznością 0:5. W tym przypadku katem okazały się właśnie Stagnity. Ale nie ma co się dziwić, goście niechcący wystąpili w tym meczu w... dwunastkę(!). Rolę nadliczbowego pomocnika zagrał Lech Chludzinski. Jednak to inni strzelali bramki: Dionysios Pettkus dwie i po jednej rzebor Oryniak, Zbigniew Niemoj i Taras Kiewra.
Co nas teraz czeka:
Tak, to już w najbliższej kolejce wielki finał! Dwóch liderów zmierzy się w końcu ze sobą i się przekonamy, kto tak naprawdę jest najlepszy: FC Niszczyciele, czy KS KRZAKI? Która z tych drużyn już na półmetku zapewni sobie praktycznie awans do szóstej ligi? Która przestanie być niepokonana? Zapraszamy!!!
Pearl Jam : Tarabostes FC 0:1
Jak już wcześniej zapowiadaliśmy, w dzisiejszej kolejce miało dojść do swoistego, pierwszego pojedynku o trzecią pozycję w lidze, w których mieli zmierzyć się przegrani "półfinałów" sprzed kilku dni. Prorokowaliśmy wreszcie ciekawy mecz i się doczekaliśmy. Pearl Jam w razie zwycięstwa uciekłby rywalowi w tabeli i Tarabostes mógłby już go nie dogonić nawet zwycięstwem w rewanżu, natomiast w razie wygranej gości, doszłoby do zmiany na najniższym podium - Pearl Jam zostałby przegoniony w tabeli i spadłby na czwartą lokatę. Obie ekipy zatem wiedziały o co walczą i czuły powagę tego decydującego meczu. Stworzyły zatem wyrównane i ciekawe spotkanie. Tarabostes częściej stwarzało okazje do strzelenia gola, natomiast gospodarze częściej byli przy piłce. Długo jednak utrzymywał się bezbramkowy remis. Decydująca akcja meczu została przeprowadzona w 64 minucie, kiedy do bramki trafił Fabian Hatman z Tarabostes. Ten gol przesądził o losach meczu, bowiem piłkarzom Pearl Jamu nie udało się już wyrównać. Zatem bezpośredni pojedynek drużyn walczących o trzecie miejsce (premiowane przecież barażami o awans na końcu rozgrywek, jest więc o co wojować) zakończył się zwycięstwem czwartej drużyny i jej awansem na podium. Ale mecz był bardzo wyrównany i mógł się zakończyć naprawdę w różny sposób. Tarabostes jednak mają się z czego cieszyć, bowiem wyrwali punkty rywalowi na jego terenie i w perspektywie rewanżu za trzy kolejki są na bardzo dobrej pozycji, bowiem będą wtedy grać przed własną publicznością. Jeśli tam powtórzą dzisiejsze osiągnięcie i również wywalczą trzy punkty, umocnią się zdecydowanie na trzecim miejscu i naprawdę ciężko ich będzie komukolwiek dogonić.
Na innych boiskach:
Niszczyciele robią co mogą, aby samodzielnie prowadzić w lidze. Jak na razie ich dominacja polega tylko na lepszej różnicy bramkowej od KS KRZAKÓW. Zatem póki co chociaż tej klasyfikacji starają się być lepsi. Pokonali więc aż 9:1 siódmą Barcelonę Dabie. Wyraźnie w osiągnięciu tak wysokiego rezultatu przyczynił się najlepszy napastnik całej ligi, kolekcjoner hat-tricków, Piotr Ruszkowski, który tym razem trafił sześciokrotnie (z tego w pierwszej i ostatniej minucie spotkania). Pozostałe trzy bramki stały się autorstwem drugiego snajpera Niszczycieli, Tadeusza Bubczyka. Goście nie istnieli na boisku, piłkarze Niszczycieli byli przy piłce aż w 75 procentach. Jednak to ich nie uchroniło od strzelenia honorowego przez Barcelonę (Waclaw Barys w 25 minucie przy stanie 0:4). Jest to dopiero drugi w tym sezonie stracony gol lidera.
Minimalna ucieczka zespołu będącego na pierwszej pozycji się udała, bowiem KS KRZAKI wygrały ze swoim rywalem, Slash Powerem, tylko 3:0 (na wyjeździe). Tylko, bo od 37 minuty gospodarze grali w osłabieniu po tym, jak czerwoną kartkę otrzymał Beniamin Glembin. Co ciekawe, wykluczenie tego zawodnika wręcz pomogło Slashowi, gdyż od tej pory zespół przestał tracić gole! Wszystkie trzy stracili, kiedy grali jeszcze w jedenastkę. Wpływ na to miał również fakt, że pięć minut po strzeleniu swojego gola, kontuzję złapał jeden z napastników KRZAKÓW, Frederick Mohylowski, którego zastąpił Raul Trzemzalski. Z nim już tak dobrze nie współpracował Wrocislaw Cisek, zatem został z dorobkiem dwóch bramek (strzelonych w pierwszych piętnastu minutach spotkania). Dla gości był to zatem czwarty z rzędu przegrany mecz (inna sprawa, że w tym czasie grali z aktualną pierwszą trójką ligi). Tym samym Slash spada już na 9. pozycję mając pod sobą w tabeli tylko samych beniaminków.
Przegoniła ich mająca teraz tyle samo punktów Narew Ostrołęka, która pokonała jednego z nich, czyli Orlęta Radzyń 3:0. Wszystkie bramki padły w drugiej połowie, a strzelili je Argentyńczyk Cleto Ponce (dwie) oraz Tytus Kosakowski.
Innego beniaminka, i też na jego terenie, pokonał Kononowicz Team. Zwycięstwo 5:0 nad Mominą spowodowało, że zespół ten traci już do Pearl Jamu zaledwie jeden punkt i zaczyna dołączać do walki o baraże. Zespół wykonał swój plan zdobycia dziewięciu punktów w pojedynkach z trzema nowicjuszami pod rząd. A czeka ich teraz dwumecz ze Stagnitami i ponownie troje beniaminków. Pogoń zapowiada się wiec ciekawie. Kolejne cztery gole dorzucił w dzisiejszym spotkaniu ??? (2, 17, 30, 62), piątą zdobył Zbyszek Miarka.
Obecna kolejka była czarna dla wszystkich zeszłosezonowych siedmioligowców. Trzeci z nich, Strychowo, również przegrał przed własna publicznością 0:5. W tym przypadku katem okazały się właśnie Stagnity. Ale nie ma co się dziwić, goście niechcący wystąpili w tym meczu w... dwunastkę(!). Rolę nadliczbowego pomocnika zagrał Lech Chludzinski. Jednak to inni strzelali bramki: Dionysios Pettkus dwie i po jednej rzebor Oryniak, Zbigniew Niemoj i Taras Kiewra.
Co nas teraz czeka:
Tak, to już w najbliższej kolejce wielki finał! Dwóch liderów zmierzy się w końcu ze sobą i się przekonamy, kto tak naprawdę jest najlepszy: FC Niszczyciele, czy KS KRZAKI? Która z tych drużyn już na półmetku zapewni sobie praktycznie awans do szóstej ligi? Która przestanie być niepokonana? Zapraszamy!!!
poniedziałek, 27 sierpnia 2007
Dziewiąta kolejka czyli półfinały
Wydarzenie kolejki:
Utrzymanie passy samych zwycięstw przez obydwu liderów
Terminarz rozgrywek w obecnym sezonie ułożył się w taki specyficzny sposób, że teraz, pod koniec pierwszej rundy, jesteśmy świadkami swoistego play-off w lidze. Mecze dziewiątej kolejki na szczycie zdają się odgrywać rolę półfinałów. Spotkały się bowiem druga drużyna z trzecią i pierwsza z czwartą. Co prawda zwycięstwa zespołów niżej notowanych w tych potyczkach nie wpłynęłyby na zmianę lidera czy wicelidera, ale mogły mieć diametralny wpływ na sytuację walczących o mistrzostwo ekip. Jednak ani Pearl Jam, ani Tarabostes FC nie były w stanie (znowu) odebrać punktów najlepszym zespołom obecnych rozgrywek.
Pierwsza z nich została na wyjeździe wysoko, bo 5:1, pokonana przez KS KRZAKI. Goście po blamażu w poprzedniej kolejce szybko uświadomili sobie, że silne eksperymentowanie w taktyce nie przynosi pozytywnych efektów, a wręcz przeciwnie, i wrócili do standardowego ustawienia. Mecz z KRZAKAMI więc nie był już tak tragiczny, ale i tak gospodarze pokazali przejezdnym ich miejsce w szeregu. Po 18 minutach było już 2:0 po dwóch trafieniach obrońcy (!) Taraziusa Zieby, do przerwy jeszcze swoje bramki strzelili Wrocislaw Cisek i Blogota Ciupierdo, piątego gola dorzucił Frederick Mohylowski tuż po przerwie. Jedynym pocieszeniem dla graczy Pearl Jamu była honorowa bramka Jardela Hamesa w 68 minucie. Wbrew pozorom jest to jakiś sukces - nikomu nie udało się jak dotychczas w obecnym sezonie na boisku KRZAKÓW pokonać ich bramkarza. Do teraz.
Niszczyciele natomiast nie dali żadnych szans na wyjeździe drużynie Tarabostes FC. Co prawda osiągnęli mniejsze zwycięstwo niż KRZAKI z Pearl Jamem, ale tu ich dominacja była bardziej zarysowana. Niszczyciele przeprowadzili więcej akcji pod bramką rywali niż w wyżej opisanym meczu oba zespoły razem wzięte, posiadanie piłki również świadczy o zdecydowanej przewadze (62 do 38 %). Z kolei doszukując się jakichkolwiek plusów w grze gospodarzy, można zauważyć, że pierwszy raz Piotr Ruszkowski z drużyny Niszczycieli został powstrzymany przed zdobyciem co najmniej hat-tricka, czego dokonywał każdym swoim występie w tym sezonie. Teraz, w pojedynku z niedawną Puma Team trafił do bramki tylko raz. Ale za to wyręczyło go dwóch pomocników - Turok i Pasterski, którzy strzelili po jednym golu i ustanowili wynik na 3:0.
Zatem można powiedzieć, że zwycięzcy tych dwóch meczów między sobą stoczą walkę o awans i to już niedługo, bowiem finałowa batalia odbędzie się - i to w formie dwumeczu - w jedenastej i dwunastej kolejce. Zapowiada się więc finał z prawdziwego zdarzenia, a wcześniej, bo już za kilka dni, spotkają się przegrani wczorajszych spotkań, którzy będą walczyć o trzecie miejsce. Czyli tak się złożyło, że jesteśmy świadkami, wypisz-wymaluj, play-offów.
Na innych boiskach:
Coraz bardziej na piątej pozycji umacnia się Kononowicz Team, który w tej kolejce pobił swój własny rekord najwyższej wygranej w sezonie. Po pokonaniu Barcelony Dabie w 4 kolejce dziesięcioma bramkami, tym razem rozgromił u siebie beniaminka Orlęta Radzyń aż 12:0. Również poprawił swoje najlepsze osiągnięcie napastnik ??? który strzelił o jednego gola więcej niż właśnie z Barceloną - tym razem wpisał się na listę strzelców dziesięć razy. Ale to inny zawodnik otworzył wynik - Zbyszek Miarka, autor pierwszego i drugiego gola w meczu, a uczynił to w przeciągu pięciu minut od pierwszego gwizdka arbitra. Team Kononowicza traci zatem już tylko dwa punkty do czwartego Tarabostes i wobec tego, że albo trzecia albo czwarta ekipa na pewno straci punkty w nastepnej kolejce, ma szansę znaleźć się bardzo blisko czołówki.
Bardzo ciekawym meczem okazał sie pojedynek Barcelony Dabie ze Slash Powerem. Gospodarzom, wobec tego, że prezentuja sie ostatnio fatalnie, nikt nie dawał najmniejszych szans na zwycięstwo. I rzeczywiście początek meczu i cała pierwsza połowa potwierdziła słabość zespołu z Dabii - zdecydowana przewaga rywali w posiadaniu piłki i w ilości stwarzanych akcji podbramkowych. I przede wszystkim gol dla Slash Powera Mieszko Liermanna już w ósmej minucie meczu. Po przerwie wcale nie wyglądało to lepiej, jednak wystarczyły dwa kontrataki na przestrzeni trzech minut (69'-72') i z 0:1 zrobiło się 2:1. To był nokautujący cios dla zdecysowanie lepiej grajacych przejezdnych, którzy po nim już nie potrafili się podnieść. Ta porażka (piąta z rzędu) spowodowała spadek Slashu już w strefę barażową, na ósmą pozycję.
Wyprzedziła ich w tabeli i Barcelona i Stagnity. Te drugie wywiozły trzy punkty z Ostrołęki, wygrywając z Narwią też 2:1. Wynik powinien być zdecydowanie wyższy, gdyż spadkowicz zaprezentował się na tle gości bardzo mizernie. Jednak dużej przewagi w środku pola Stagnity nie potrafiły przełożyć na atak na bramkę, dość rzadko goszcząc na polu karnym przeciwnika. Jednak dwa gole Dionysiosa Pettkusa (w 30 i 52 minucie) wystarczyły do osiągnięcia zwycięstwa. Nawet kontaktowe trafienie Cleto Ponce w 71' nie mogło zmienić faktu, że to goście będą mogli dopisać sobie trzy punkty. Tym samym Stagnity jak na razie najlepiej wychodzą w walce o pozostanie w lidze - dość późno, ale jednak, zaczęły swój marsz z dolnych rejonów tabeli w stronę bezpiecznych miejsc, już będąc na szóstej pozycji.
Ochotę na awans ze strefy spadkowej miało również Strychowo, które brało udział w drugim, w tym sezonie pojedynku dwóch nowicjuszy. I o ile w pierwszym drużyna ta udowodniła swoją zdecydowaną wyższość nad Orlętami Radzyń, o tyle z Mominą już to się, wbrew oczekiwaniom, nie udało. Strychowo doznało zaskakującej porażki 1:3. Tutaj też gospodarze częściej byli przy piłce, ale to piętnasto-, szesnasto-latkowie z Mominy stwarzali sytuacje i strzelali bramki (Maksymilian Magdziarz w 9' i 57' oraz Maciej Bartelak w 84'. Strychowo stać było tylko na honorowe trafienie na minutę przed końcem meczu (Leon Pozorski). Zatem zamiast awansować, gospodarze spadają na przedostatnie miejsce i teraz nie mają już podstaw do mówienia o sobie jako o najlepszym beniaminku ligi.
W najbliższej kolejce:
Tak jak pisaliśmy, czeka nas teraz mecz o 3 miejsce pomiędzy Pearl Jamem a Tarabostes FC. Ci pierwsi w razie zwycięstwa będą mogli na podium poczuć się bardzo pewnie - nawet przegrana w rewanżu nie spowoduje ich spadku z pierwszej trójki. Natomiast jeśli wygrają goście, to oni znajdą się na trzeciej pozycji i ich pogoń za podium wreszcie się zakończy sukcesem.
A potem za tydzień już wielki finał.
Utrzymanie passy samych zwycięstw przez obydwu liderów
Terminarz rozgrywek w obecnym sezonie ułożył się w taki specyficzny sposób, że teraz, pod koniec pierwszej rundy, jesteśmy świadkami swoistego play-off w lidze. Mecze dziewiątej kolejki na szczycie zdają się odgrywać rolę półfinałów. Spotkały się bowiem druga drużyna z trzecią i pierwsza z czwartą. Co prawda zwycięstwa zespołów niżej notowanych w tych potyczkach nie wpłynęłyby na zmianę lidera czy wicelidera, ale mogły mieć diametralny wpływ na sytuację walczących o mistrzostwo ekip. Jednak ani Pearl Jam, ani Tarabostes FC nie były w stanie (znowu) odebrać punktów najlepszym zespołom obecnych rozgrywek.
Pierwsza z nich została na wyjeździe wysoko, bo 5:1, pokonana przez KS KRZAKI. Goście po blamażu w poprzedniej kolejce szybko uświadomili sobie, że silne eksperymentowanie w taktyce nie przynosi pozytywnych efektów, a wręcz przeciwnie, i wrócili do standardowego ustawienia. Mecz z KRZAKAMI więc nie był już tak tragiczny, ale i tak gospodarze pokazali przejezdnym ich miejsce w szeregu. Po 18 minutach było już 2:0 po dwóch trafieniach obrońcy (!) Taraziusa Zieby, do przerwy jeszcze swoje bramki strzelili Wrocislaw Cisek i Blogota Ciupierdo, piątego gola dorzucił Frederick Mohylowski tuż po przerwie. Jedynym pocieszeniem dla graczy Pearl Jamu była honorowa bramka Jardela Hamesa w 68 minucie. Wbrew pozorom jest to jakiś sukces - nikomu nie udało się jak dotychczas w obecnym sezonie na boisku KRZAKÓW pokonać ich bramkarza. Do teraz.
Niszczyciele natomiast nie dali żadnych szans na wyjeździe drużynie Tarabostes FC. Co prawda osiągnęli mniejsze zwycięstwo niż KRZAKI z Pearl Jamem, ale tu ich dominacja była bardziej zarysowana. Niszczyciele przeprowadzili więcej akcji pod bramką rywali niż w wyżej opisanym meczu oba zespoły razem wzięte, posiadanie piłki również świadczy o zdecydowanej przewadze (62 do 38 %). Z kolei doszukując się jakichkolwiek plusów w grze gospodarzy, można zauważyć, że pierwszy raz Piotr Ruszkowski z drużyny Niszczycieli został powstrzymany przed zdobyciem co najmniej hat-tricka, czego dokonywał każdym swoim występie w tym sezonie. Teraz, w pojedynku z niedawną Puma Team trafił do bramki tylko raz. Ale za to wyręczyło go dwóch pomocników - Turok i Pasterski, którzy strzelili po jednym golu i ustanowili wynik na 3:0.
Zatem można powiedzieć, że zwycięzcy tych dwóch meczów między sobą stoczą walkę o awans i to już niedługo, bowiem finałowa batalia odbędzie się - i to w formie dwumeczu - w jedenastej i dwunastej kolejce. Zapowiada się więc finał z prawdziwego zdarzenia, a wcześniej, bo już za kilka dni, spotkają się przegrani wczorajszych spotkań, którzy będą walczyć o trzecie miejsce. Czyli tak się złożyło, że jesteśmy świadkami, wypisz-wymaluj, play-offów.
Na innych boiskach:
Coraz bardziej na piątej pozycji umacnia się Kononowicz Team, który w tej kolejce pobił swój własny rekord najwyższej wygranej w sezonie. Po pokonaniu Barcelony Dabie w 4 kolejce dziesięcioma bramkami, tym razem rozgromił u siebie beniaminka Orlęta Radzyń aż 12:0. Również poprawił swoje najlepsze osiągnięcie napastnik ??? który strzelił o jednego gola więcej niż właśnie z Barceloną - tym razem wpisał się na listę strzelców dziesięć razy. Ale to inny zawodnik otworzył wynik - Zbyszek Miarka, autor pierwszego i drugiego gola w meczu, a uczynił to w przeciągu pięciu minut od pierwszego gwizdka arbitra. Team Kononowicza traci zatem już tylko dwa punkty do czwartego Tarabostes i wobec tego, że albo trzecia albo czwarta ekipa na pewno straci punkty w nastepnej kolejce, ma szansę znaleźć się bardzo blisko czołówki.
Bardzo ciekawym meczem okazał sie pojedynek Barcelony Dabie ze Slash Powerem. Gospodarzom, wobec tego, że prezentuja sie ostatnio fatalnie, nikt nie dawał najmniejszych szans na zwycięstwo. I rzeczywiście początek meczu i cała pierwsza połowa potwierdziła słabość zespołu z Dabii - zdecydowana przewaga rywali w posiadaniu piłki i w ilości stwarzanych akcji podbramkowych. I przede wszystkim gol dla Slash Powera Mieszko Liermanna już w ósmej minucie meczu. Po przerwie wcale nie wyglądało to lepiej, jednak wystarczyły dwa kontrataki na przestrzeni trzech minut (69'-72') i z 0:1 zrobiło się 2:1. To był nokautujący cios dla zdecysowanie lepiej grajacych przejezdnych, którzy po nim już nie potrafili się podnieść. Ta porażka (piąta z rzędu) spowodowała spadek Slashu już w strefę barażową, na ósmą pozycję.
Wyprzedziła ich w tabeli i Barcelona i Stagnity. Te drugie wywiozły trzy punkty z Ostrołęki, wygrywając z Narwią też 2:1. Wynik powinien być zdecydowanie wyższy, gdyż spadkowicz zaprezentował się na tle gości bardzo mizernie. Jednak dużej przewagi w środku pola Stagnity nie potrafiły przełożyć na atak na bramkę, dość rzadko goszcząc na polu karnym przeciwnika. Jednak dwa gole Dionysiosa Pettkusa (w 30 i 52 minucie) wystarczyły do osiągnięcia zwycięstwa. Nawet kontaktowe trafienie Cleto Ponce w 71' nie mogło zmienić faktu, że to goście będą mogli dopisać sobie trzy punkty. Tym samym Stagnity jak na razie najlepiej wychodzą w walce o pozostanie w lidze - dość późno, ale jednak, zaczęły swój marsz z dolnych rejonów tabeli w stronę bezpiecznych miejsc, już będąc na szóstej pozycji.
Ochotę na awans ze strefy spadkowej miało również Strychowo, które brało udział w drugim, w tym sezonie pojedynku dwóch nowicjuszy. I o ile w pierwszym drużyna ta udowodniła swoją zdecydowaną wyższość nad Orlętami Radzyń, o tyle z Mominą już to się, wbrew oczekiwaniom, nie udało. Strychowo doznało zaskakującej porażki 1:3. Tutaj też gospodarze częściej byli przy piłce, ale to piętnasto-, szesnasto-latkowie z Mominy stwarzali sytuacje i strzelali bramki (Maksymilian Magdziarz w 9' i 57' oraz Maciej Bartelak w 84'. Strychowo stać było tylko na honorowe trafienie na minutę przed końcem meczu (Leon Pozorski). Zatem zamiast awansować, gospodarze spadają na przedostatnie miejsce i teraz nie mają już podstaw do mówienia o sobie jako o najlepszym beniaminku ligi.
W najbliższej kolejce:
Tak jak pisaliśmy, czeka nas teraz mecz o 3 miejsce pomiędzy Pearl Jamem a Tarabostes FC. Ci pierwsi w razie zwycięstwa będą mogli na podium poczuć się bardzo pewnie - nawet przegrana w rewanżu nie spowoduje ich spadku z pierwszej trójki. Natomiast jeśli wygrają goście, to oni znajdą się na trzeciej pozycji i ich pogoń za podium wreszcie się zakończy sukcesem.
A potem za tydzień już wielki finał.
Ósma kolejka czyli nikt nie potrafi odebrać punktów liderom
Mecz kolejki:
Pearl Jam : FC Niszczyciele 0:8
Kibice, którzy liczyli na wielki mecz na szczycie, po raz drugi musieli obejść się smakiem. O ile mecz Tarabostes z KRZAKAMI był rozegrany pod zdecydowanym dyktandem gości, o tyle Niszczyciele wręcz zmiażdżyli Pearl Jam. Gospodarze, którzy po wspomnianej porażce Taraostes, byli wymieniani jako ostatni, którzy są w stanie odebrać punkty komuś z prowadzącej w tabeli pary, nie stanęli na wysokości zadania. Tak samo, jak poprzednicy, na mecz z faworytem przygotowali diametralnie inną niż dotychczas taktykę i tak samo był to fatalny pomysł. Z tym, że trener Pearl Jamu zamiast postawić wszystko na atak, postanowił zamurować bramkę i wystawił skład mający grać 1:6:3:1 zamiast dotychczasowego 1:4:4:2. To spowodowało, że osamotniony w napadzie Jardel Hames nie stworzył ani jednej podbramkowej sytuacji, natomiast liczna obrona zamiast tworzyć zwartą siatkę, była dziurawa jak szwajcarski ser. Niepowstrzymany Piotr Ruszkowski, lider klasyfikacji strzelców, czuł sie w takiej sytuacji jak ryba w wodzie i nagminnie mijając piłkarzy rywali, wpisał się na listę strzelców aż siedem razy (tym razem grając po przeciwnej stronie napadu niż zwykle, ta roszada miała na celu zmylić piłkarzy Pearl Jam i okazała się strzałem w dziesiątkę). Ósmego gola dorzucił Valerius Pasterski w 15 minucie. Tym samym Niszczyciele powiększają minimalną przewagę bramkową nad wiceliderami...
Na innych boiskach:
...Ale tylko nieznacznie, bo KS KRZAKI odniosły zwycięstwo niewiele mniejsze, 7:0, z będącą w kryzysie Barceloną Dabie. Cztery bramki zaliczył Wrocislaw Cisek i trzy Frederick Mohylowski. Ale nie mogło być inaczej, skoro po 11 minutach było już 3:0. Barcelona zatem z dziewięcioma punktami spada już do strefy barażowej (na 8 miejsce).
Stratę punktów trzeciego Pearl Jamu wykorzystało Tarabostes FC, które pokonując na wyjeździe Slash Power 4:0, zmniejszyło do nich stratę ponownie do dwóch punktów. Szkoleniowiec zespołu, nazywającego się jeszcze do niedawna Puma Team, wrócił (po nieudanej roszadzie z KRZAKAMI) do standardowego ustawienia 1:4:3:3. Z tym, że miejsce w pierwszej jedenastce stracił zdobywca czterech goli w tym sezonie Wit Traczewski. Jego miejsce zajął Tadeusz Bendyk, który grał również z KRZAKAMI. Zmiana ta wyszła na dobre drużynie, Bendyk dwukrotnie trafił do siatki. To samo udało się też Fabianowi Hatmanowi. Wszystkie cztery gole padły w pierwszej połowie. Piłkarze Slash Power przez cały mecz ani razu nie zaatakowali ofensywnie. Jeśli tak dalej pójdzie i zespół ten nie strzeli ani jednego gola w meczu z Barceloną Dabie w najbliższej kolejce, wyrówna niechlubny rekord Orląt Radzyń w ilości meczów z rzędu bez strzelonej bramki.
Coraz wyżej w tabeli wspina się Kononowicz Team. Dopiero co zespół awansował do pierwszej szóstki, już wyprzedził kolejnego rywala i ma przed sobą już tylko cztery ekipy. A zawdzięcza to pewnemu zwycięstwu ze Strychowem 3:0. Gdyby nie falstart na początku rozgrywek (porażka z Tarabostes i Pearl Jam'em) to drużyna Kononowicza mogłaby teraz być jeszcze wyżej.
Udało się za to odbić od dna spadkowiczom Narwii Ostrołęka, którzy wymęczyli jednobramkowe zwycięstwo z Mominą. Jedynego gola w meczu strzelił w 15 minucie Constantino Laurendi. I to wszystko na co było stać jeszcze niedawnego pięcioligowca z juniorami z dołu tabeli div6.248.
Uciekają ze stref spadkowych z kolei Stagnity, którzy po tym, jak przypomnieli sobie w meczu z Mominą, jak się strzela bramki, pokonali Orlęta Radzyń 2:1 i awansowali na siódmą pozycję wyprzedzajac Barcelonę. Mecz był ciekawy, bo to beniaminek pierwszy strzelił gola (Natalia Jajko w 14 minucie spotkania). Szybko jednak Przebor Oryniak doprowadził do wyrównania (20'), a w 72' Dionysios Pettkus roztrzygnął wynik na korzyść Stagnitów.
W najbliższej kolejce:
Nie udało się stworzyć wyrównanej walki z liderami ani czwartym w tabeli Tarabostes, ani trzeciemu Pearl Jamowi. O tym, czy oba zespoły wyciągnęły lekcje z tych pojedynków, będziemy sie mogli przekonać już w najbliższej kolejce spotkań. Oto, co nas czeka (w nawiasach aktualne miejsce w tabeli):
Tarabostes(4) : Niszczyciele(1)
KRZAKI(2) : Pearl Jam(3)
Pearl Jam : FC Niszczyciele 0:8
Kibice, którzy liczyli na wielki mecz na szczycie, po raz drugi musieli obejść się smakiem. O ile mecz Tarabostes z KRZAKAMI był rozegrany pod zdecydowanym dyktandem gości, o tyle Niszczyciele wręcz zmiażdżyli Pearl Jam. Gospodarze, którzy po wspomnianej porażce Taraostes, byli wymieniani jako ostatni, którzy są w stanie odebrać punkty komuś z prowadzącej w tabeli pary, nie stanęli na wysokości zadania. Tak samo, jak poprzednicy, na mecz z faworytem przygotowali diametralnie inną niż dotychczas taktykę i tak samo był to fatalny pomysł. Z tym, że trener Pearl Jamu zamiast postawić wszystko na atak, postanowił zamurować bramkę i wystawił skład mający grać 1:6:3:1 zamiast dotychczasowego 1:4:4:2. To spowodowało, że osamotniony w napadzie Jardel Hames nie stworzył ani jednej podbramkowej sytuacji, natomiast liczna obrona zamiast tworzyć zwartą siatkę, była dziurawa jak szwajcarski ser. Niepowstrzymany Piotr Ruszkowski, lider klasyfikacji strzelców, czuł sie w takiej sytuacji jak ryba w wodzie i nagminnie mijając piłkarzy rywali, wpisał się na listę strzelców aż siedem razy (tym razem grając po przeciwnej stronie napadu niż zwykle, ta roszada miała na celu zmylić piłkarzy Pearl Jam i okazała się strzałem w dziesiątkę). Ósmego gola dorzucił Valerius Pasterski w 15 minucie. Tym samym Niszczyciele powiększają minimalną przewagę bramkową nad wiceliderami...
Na innych boiskach:
...Ale tylko nieznacznie, bo KS KRZAKI odniosły zwycięstwo niewiele mniejsze, 7:0, z będącą w kryzysie Barceloną Dabie. Cztery bramki zaliczył Wrocislaw Cisek i trzy Frederick Mohylowski. Ale nie mogło być inaczej, skoro po 11 minutach było już 3:0. Barcelona zatem z dziewięcioma punktami spada już do strefy barażowej (na 8 miejsce).
Stratę punktów trzeciego Pearl Jamu wykorzystało Tarabostes FC, które pokonując na wyjeździe Slash Power 4:0, zmniejszyło do nich stratę ponownie do dwóch punktów. Szkoleniowiec zespołu, nazywającego się jeszcze do niedawna Puma Team, wrócił (po nieudanej roszadzie z KRZAKAMI) do standardowego ustawienia 1:4:3:3. Z tym, że miejsce w pierwszej jedenastce stracił zdobywca czterech goli w tym sezonie Wit Traczewski. Jego miejsce zajął Tadeusz Bendyk, który grał również z KRZAKAMI. Zmiana ta wyszła na dobre drużynie, Bendyk dwukrotnie trafił do siatki. To samo udało się też Fabianowi Hatmanowi. Wszystkie cztery gole padły w pierwszej połowie. Piłkarze Slash Power przez cały mecz ani razu nie zaatakowali ofensywnie. Jeśli tak dalej pójdzie i zespół ten nie strzeli ani jednego gola w meczu z Barceloną Dabie w najbliższej kolejce, wyrówna niechlubny rekord Orląt Radzyń w ilości meczów z rzędu bez strzelonej bramki.
Coraz wyżej w tabeli wspina się Kononowicz Team. Dopiero co zespół awansował do pierwszej szóstki, już wyprzedził kolejnego rywala i ma przed sobą już tylko cztery ekipy. A zawdzięcza to pewnemu zwycięstwu ze Strychowem 3:0. Gdyby nie falstart na początku rozgrywek (porażka z Tarabostes i Pearl Jam'em) to drużyna Kononowicza mogłaby teraz być jeszcze wyżej.
Udało się za to odbić od dna spadkowiczom Narwii Ostrołęka, którzy wymęczyli jednobramkowe zwycięstwo z Mominą. Jedynego gola w meczu strzelił w 15 minucie Constantino Laurendi. I to wszystko na co było stać jeszcze niedawnego pięcioligowca z juniorami z dołu tabeli div6.248.
Uciekają ze stref spadkowych z kolei Stagnity, którzy po tym, jak przypomnieli sobie w meczu z Mominą, jak się strzela bramki, pokonali Orlęta Radzyń 2:1 i awansowali na siódmą pozycję wyprzedzajac Barcelonę. Mecz był ciekawy, bo to beniaminek pierwszy strzelił gola (Natalia Jajko w 14 minucie spotkania). Szybko jednak Przebor Oryniak doprowadził do wyrównania (20'), a w 72' Dionysios Pettkus roztrzygnął wynik na korzyść Stagnitów.
W najbliższej kolejce:
Nie udało się stworzyć wyrównanej walki z liderami ani czwartym w tabeli Tarabostes, ani trzeciemu Pearl Jamowi. O tym, czy oba zespoły wyciągnęły lekcje z tych pojedynków, będziemy sie mogli przekonać już w najbliższej kolejce spotkań. Oto, co nas czeka (w nawiasach aktualne miejsce w tabeli):
Tarabostes(4) : Niszczyciele(1)
KRZAKI(2) : Pearl Jam(3)
środa, 22 sierpnia 2007
Siódma kolejka czyli miał być szlagier
Mecz kolejki: Tarabostes FC : KS KRZAKI 0:4
Ten mecz był zapowiadany jako pierwszy pojedynek któregoś z dwójki liderów z drużyną, która ma szansę w końcu odebrać mu punkty. Niestety, nie doczekaliśmy się wyrównanego pojedynku, niezapomnianych zwrotów akcji, emocji zmieniających się jak w kalejdoskopie ani walki do ostatniej minuty o punkty wyszarpywane sobie nawzajem. Gospodarze zagrali w nietypowym, hurra-ofensywnym ustawieniu 1:4:2:4 i to spowodowało, że KRZAKI nie miały żadnych problemów z rozpracowaniem rywala, poszło im tak samo łatwo jak z niżej notowanymi zespołami. Nie pomógł Tarabostes specjalnie sprowadzony z Chin występujący właśnie w roli czwartego napastnika ???. Nawet Traczewski, strzelec trzech bramek z poprzedniej kolejki, który siedział na ławce (a którego zastąpił z KRZAKAMI Tadeusz Bendyk), niewiele by pomógł. Prawie pusty środek pola był młynem na wodę dla wiceliderów ligi. Już po pierwszych minutach było wiadomo, że KRZAKI wywiozą pewne punkty z tego meczu. Nie chcieli dopuścić do niebezpiecznej sytuacji, kiedy kilka dni temu w Ostrołęce musieli gonić wynik, dlatego woleli dmuchać na zimne - już po pierwszych 25 minutach prowadzili 3:0 (dwa gole Ciska i jeden Mohylowskiego) i stało się jasne, że ten mecz już nie będzie wyrównany. W drugiej połowie swoje trafienie dorzucił Ciupierdo i skończyło się na porażce gospodarzy 0:4. Zatem Tarabostes musieli po wysokich zwycięstwach z trojgiem beniaminków przełknąć gorzką pigułkę. Tracą już bowiem do trzeciej drużyny Pearl Jam pięć punktów.
Na innych boiskach:
Wysokie zwycięstwo drużyny KS KRZAKI znów nie dało im awansu na pozycję lidera. Poraz kolejny nie pozwolili im w tym Niszczyciele, którzy wygrali jeszcze wyżej, bo 5:0 u siebie ze Slash Powerem. Piotr Ruszkowski dopisał kolejnego hat-tricka do swojej bogatej już kolekcji (nie było w tym sezonie jeszcze meczu, w którym ten napastnik nie strzeliłby co najmniej trzech goli). Niewiele brakowało, aby swojego hat-tricka zdobył też pomocnik Szymon Sowa. Po jego dwóch trafieniach z pierwszej połowy gospodarze prowadzili 2:0. Łącznie mogło się skończyć jeszcze wyższym rezultatem gdyby nie to, że na 12 minut przed końcem meczu z boiska wyleciał Tytus Turok. A Slash Power? Trzeci mecz z rzędu bez zdobyczy bramkowej i do podium, na które na pewno liczą, brakuje im już dziewięciu punktów.
Zajmująca trzecią pozycję drużyna Pearl Jam jak na razie pozwala swoim rywalom do trzeciego miejsca tylko na oglądanie jej pleców. Linia ataku tego zespołu, po nieznacznym wyregulowaniu celowników w poprzedniej kolejce, powtórnie zaliczyła cztery gole, tym razem wpakowane Barcelonie Dabie na jej stadionie. Gospodarze nie mieli absolutnie nic do powiedzenia - zdołali przeprowadzić tylko jedną podbramkową akcję (wobec 20-stu gości) i byli w posiadaniu piłki tylko w dwudziestu siedmiu procentach! Zatem ich fatalna forma (przypomnijmy, Barcelona przegrała ostatnio z juniorami Mominy i to też 0:4) znów się potwierdza. W zespole zwycięzcy w końcu odblokował się napastnik George Fernkvist, który nie trafił do bramki od czwartej minuty pierwszej kolejki - teraz strzelił dwa gole. Po jednym zaliczyli Jardel Hames i Wincenty Biskupiak.
Do górnej połowy tabeli, na razie na szóste miejsce, awansuje Kononowicz Team, który odniósł swoje trzecie zwycięstwo w tym sezonie. Tym razem bez problemu pokonał spadkowiczów Narew Ostrołękę 3:0 na ich terenie (bramki: Zbyszek Miarka 36', 50') i ??? (41'). I tu, tak samo jak w spotkaniu Barcelony z Pearl Jamem, gospodarze nie mieli zupełnie nic do powiedzenia. Po tej, już czwartej z kolei porażce trafiają do strefy spadkowej i wygląda na to, że Ostrołęczanie którzy jeszcze wiosną występowali w piątej lidze, będą musieli walczyć o pozostanie w szóstej.
A walka o uratowanie się przed spadkiem już się zaczęła. w tej kolejce doszło do dwóch pojedynków zespołów znajdujących się na dole tabeli. I tak Stagnity, które zawodzą na całej linii (szósta lokata w poprzednich rozgrywkach, teraz tylko jedna strzelona bramka dotychczas), wygrały z Mominą 3:0. Odniosły tym samym pierwsze zwycięstwo, ale z kim wygrywać, jeśli nie z beniaminkami? Juniorski skład, który sensacyjnie rozgromił Barcelonę Dabie, nie był straszny dla Stagnitów. Bohaterem tego spotkania został pomocnik Kiewra, strzelec wszystkich trzech goli. Ktoś musiał zastąpić napastników Stagnitów, którzy wręcz rażą brakiem skuteczności.
W drugim meczu doszło po raz pierwszy w tym sezonie do pojedynku dwóch beniaminków. Górą okazało się Strychowo, które pokonało Orlęta Radzyń 6:1. Zdobyły tym samym bardzo trzy ważne punkty i potwierdziły, że pretendują do miana najlepszego z trojga aktualnych nowicjuszy. Swoje umiejętności strzeleckie zaprezentował Leon Pozorski, autor pięciu bramek. Drugi z napastników, Jurand Kosiorek otworzył wynik już w piątej minucie. Co ciekawe chyba zespół z Radzynia nauczył się strzelać honorowe gole - ostatnio Pisarcik przy stanie 0:6, teraz Danil Schultz w chwili przegrywania 0:5. I jak na razie to jedyne zdobycze bramkowe Orląt w tych rozgrywkach. Kto wie, może po pierwszych zdobytych bramkach, doczekają się teraz pierwszych punktów?
Nie udał się zatem w tej kolejce szlagier (czwartej drużyny Tarabostes z drugą KS KRAZKI), może zrekompensuje nam to mecz trzeciego Pearl Jamu z liderami FC Niszczycielami, który już w najbliższej kolejce?
Ten mecz był zapowiadany jako pierwszy pojedynek któregoś z dwójki liderów z drużyną, która ma szansę w końcu odebrać mu punkty. Niestety, nie doczekaliśmy się wyrównanego pojedynku, niezapomnianych zwrotów akcji, emocji zmieniających się jak w kalejdoskopie ani walki do ostatniej minuty o punkty wyszarpywane sobie nawzajem. Gospodarze zagrali w nietypowym, hurra-ofensywnym ustawieniu 1:4:2:4 i to spowodowało, że KRZAKI nie miały żadnych problemów z rozpracowaniem rywala, poszło im tak samo łatwo jak z niżej notowanymi zespołami. Nie pomógł Tarabostes specjalnie sprowadzony z Chin występujący właśnie w roli czwartego napastnika ???. Nawet Traczewski, strzelec trzech bramek z poprzedniej kolejki, który siedział na ławce (a którego zastąpił z KRZAKAMI Tadeusz Bendyk), niewiele by pomógł. Prawie pusty środek pola był młynem na wodę dla wiceliderów ligi. Już po pierwszych minutach było wiadomo, że KRZAKI wywiozą pewne punkty z tego meczu. Nie chcieli dopuścić do niebezpiecznej sytuacji, kiedy kilka dni temu w Ostrołęce musieli gonić wynik, dlatego woleli dmuchać na zimne - już po pierwszych 25 minutach prowadzili 3:0 (dwa gole Ciska i jeden Mohylowskiego) i stało się jasne, że ten mecz już nie będzie wyrównany. W drugiej połowie swoje trafienie dorzucił Ciupierdo i skończyło się na porażce gospodarzy 0:4. Zatem Tarabostes musieli po wysokich zwycięstwach z trojgiem beniaminków przełknąć gorzką pigułkę. Tracą już bowiem do trzeciej drużyny Pearl Jam pięć punktów.
Na innych boiskach:
Wysokie zwycięstwo drużyny KS KRZAKI znów nie dało im awansu na pozycję lidera. Poraz kolejny nie pozwolili im w tym Niszczyciele, którzy wygrali jeszcze wyżej, bo 5:0 u siebie ze Slash Powerem. Piotr Ruszkowski dopisał kolejnego hat-tricka do swojej bogatej już kolekcji (nie było w tym sezonie jeszcze meczu, w którym ten napastnik nie strzeliłby co najmniej trzech goli). Niewiele brakowało, aby swojego hat-tricka zdobył też pomocnik Szymon Sowa. Po jego dwóch trafieniach z pierwszej połowy gospodarze prowadzili 2:0. Łącznie mogło się skończyć jeszcze wyższym rezultatem gdyby nie to, że na 12 minut przed końcem meczu z boiska wyleciał Tytus Turok. A Slash Power? Trzeci mecz z rzędu bez zdobyczy bramkowej i do podium, na które na pewno liczą, brakuje im już dziewięciu punktów.
Zajmująca trzecią pozycję drużyna Pearl Jam jak na razie pozwala swoim rywalom do trzeciego miejsca tylko na oglądanie jej pleców. Linia ataku tego zespołu, po nieznacznym wyregulowaniu celowników w poprzedniej kolejce, powtórnie zaliczyła cztery gole, tym razem wpakowane Barcelonie Dabie na jej stadionie. Gospodarze nie mieli absolutnie nic do powiedzenia - zdołali przeprowadzić tylko jedną podbramkową akcję (wobec 20-stu gości) i byli w posiadaniu piłki tylko w dwudziestu siedmiu procentach! Zatem ich fatalna forma (przypomnijmy, Barcelona przegrała ostatnio z juniorami Mominy i to też 0:4) znów się potwierdza. W zespole zwycięzcy w końcu odblokował się napastnik George Fernkvist, który nie trafił do bramki od czwartej minuty pierwszej kolejki - teraz strzelił dwa gole. Po jednym zaliczyli Jardel Hames i Wincenty Biskupiak.
Do górnej połowy tabeli, na razie na szóste miejsce, awansuje Kononowicz Team, który odniósł swoje trzecie zwycięstwo w tym sezonie. Tym razem bez problemu pokonał spadkowiczów Narew Ostrołękę 3:0 na ich terenie (bramki: Zbyszek Miarka 36', 50') i ??? (41'). I tu, tak samo jak w spotkaniu Barcelony z Pearl Jamem, gospodarze nie mieli zupełnie nic do powiedzenia. Po tej, już czwartej z kolei porażce trafiają do strefy spadkowej i wygląda na to, że Ostrołęczanie którzy jeszcze wiosną występowali w piątej lidze, będą musieli walczyć o pozostanie w szóstej.
A walka o uratowanie się przed spadkiem już się zaczęła. w tej kolejce doszło do dwóch pojedynków zespołów znajdujących się na dole tabeli. I tak Stagnity, które zawodzą na całej linii (szósta lokata w poprzednich rozgrywkach, teraz tylko jedna strzelona bramka dotychczas), wygrały z Mominą 3:0. Odniosły tym samym pierwsze zwycięstwo, ale z kim wygrywać, jeśli nie z beniaminkami? Juniorski skład, który sensacyjnie rozgromił Barcelonę Dabie, nie był straszny dla Stagnitów. Bohaterem tego spotkania został pomocnik Kiewra, strzelec wszystkich trzech goli. Ktoś musiał zastąpić napastników Stagnitów, którzy wręcz rażą brakiem skuteczności.
W drugim meczu doszło po raz pierwszy w tym sezonie do pojedynku dwóch beniaminków. Górą okazało się Strychowo, które pokonało Orlęta Radzyń 6:1. Zdobyły tym samym bardzo trzy ważne punkty i potwierdziły, że pretendują do miana najlepszego z trojga aktualnych nowicjuszy. Swoje umiejętności strzeleckie zaprezentował Leon Pozorski, autor pięciu bramek. Drugi z napastników, Jurand Kosiorek otworzył wynik już w piątej minucie. Co ciekawe chyba zespół z Radzynia nauczył się strzelać honorowe gole - ostatnio Pisarcik przy stanie 0:6, teraz Danil Schultz w chwili przegrywania 0:5. I jak na razie to jedyne zdobycze bramkowe Orląt w tych rozgrywkach. Kto wie, może po pierwszych zdobytych bramkach, doczekają się teraz pierwszych punktów?
Nie udał się zatem w tej kolejce szlagier (czwartej drużyny Tarabostes z drugą KS KRAZKI), może zrekompensuje nam to mecz trzeciego Pearl Jamu z liderami FC Niszczycielami, który już w najbliższej kolejce?
sobota, 18 sierpnia 2007
Szósta kolejka czyli sensacja tylko jedna
Wydarzenie kolejki:
Rozgromienie Barcelony przez Mominę 4:0
Zwycięstwa Mominy u siebie z Barceloną nie spodziewał się chyba nikt. Zespół gospodarzy w dotychczasowych meczach dostawał od wszystkich lanie równo - średnio niemal pięć goli traconych na mecz i tylko jedno honorowe trafienie w czwartej kolejce. Zdawało się, że taki outsider ma szanse na inny niż porażka rezultat co najwyżej z będącymi tak samo, jak Momina, dostarczycielami punktów. Tym bardziej, że Barcelona po ostatnim zwycięstwie z mającymi aspiracje Stagnitami, zdawało się, zapomniała już o kompromitującym 0:10 z Kononowicz Team. Tymczasem zespół z Dabii doczekał się jeszcze większej kompromitacji. W zespole Mominy tym razem zagrał komplet jedenastu zawodików, a nie jak ostatnio, tylko ośmiu. Mało tego, wszyscy, którzy wybiegli w tym meczy z Barceloną, to zupełni debiutanci, juniorzy, którzy przyszli do zespołu niecały miesiąc temu! Żaden z nich nie ma więcej, niż 16 lat. A co z dotychczasową kadrą? Z szesnastu piłkarzy w ciagu tygodnia zostało tylko sześciu! Trzech zostało sprzedanych, siedmiu opuściło klub. Jednak nawet ci, co zostali, nie znaleźli nawet miejsca na ławce rezerwowych, gdzie średnia wieku wyniosła 15 lat. I właśnie tak złożony zespół, z absolutnych debiutantów, rozgromił znajdujacą się w górnej połowie tabeli barcelonę Dabie 4:0 i zdobyli pierwsze punkty w szóstej lidze. Dwa z czterech goli zdobył Mateusz Piekarczyk (24', 81'), poza tym jednego w 31' strzelił Grzegorz Lisewski, który potem nabawił się kontuzji oraz jego zmiennik, Szymon Dec, już po ośmiu minutach po wejściu na murawę (w 78'). A zespół gości? Oby to nie był przysłowiowy gwóźdź do jej trumny.
Na pozostałych boiskach:
Do jeszcze większej sensacji mogło dojść w innym meczu, pomiędzy spadkowiczem Narwią Ostrołęka a jednym z dwóch faworytów ligi, KS KRZAKAMI. Goście, którzy jako jedyni dotychczas w tym sezonie nie stracili bramki, przegrywali ze skazanymi na porażkę Ostrołęcznami już w 15 minucie! Autorem bramki był pomocnik Tytus Kosakowski (pierwszy gol polskiego zawodnika Narwii w obecnych rozgrywkach). Jednak gospodarzom nie było dane długo się cieszyć z prowadzenia. Dwie minuty później było już 1:1 za sprawą Fredericka Mohylowskiego. Jednak nawet jeśli takim wynikiem zakończyłby się mecz, możnaby było go uznać za sensację. Strata choćby dwóch punktów będących na pierwszym miejscu KRZAKÓW z takim zespołem jak Narew Ostrołęka mogłyby już być bardzo trudna do odrobienia przez resztę sezonu. Mimo to, wbrew przewadze jaką piłkarze KRZAKÓW wypracowali, w pierwszej połowie udawało się gospodarzom uchronić remis. W drugiej stać ich było na powstrzymywanie naporu tylko przez osiem minut, bowiem gola strzelił znów Mohylowski, który tym samym uratował trzy punkty liderom.
Try oczka więc dopisują sobie KRZAKI, ale mimo to tracą po jednej kolejce liderowania, pierwsze miejsce. Ponownie różnicą goli wyprzedzili ich FC Niszczyciele, którzy podobnie nie stracili jeszcze ani jednego punktu. Tam razem nie dali żadnych szans Teamowi Kononowicza i rozprawili się z nim na jego stadionie 4:0, szybko udowadniając, że oczekiwania gospodarzy na przedłużenie passy zwycięstw w pojedynku z nimi to tylko złudzenia (po niecałej pół godzinie gry było już 0:3). Hat-tricka zaliczył Piotr Ruszkowski, co nie powinno dziwić, gdyż jak na razie w każdym meczu, w którym ten napastnik występuje, strzela co najmniej trzy bramki. Jedno trafienie dorzucił Tadeusz Bubczyk.
Cały czas siedzi liderom na ogonie Pearl Jam. Trener tego zespołu uznał, że zwycięstwo z grajacą w ósemkę Mominą tylko 3:0 w poprzedniej kolejce to sygnał, że należy coś poprawić w taktyce zespołu. I tak nastąpiła roszada: parę atakujacych Idzi Gruchacz-Jardel Hames z dogrywającym Georgem Fernkvistem (który pauzował za czerwoną kartkę w poprzednim spotkaniu), zastąpił duet Jardel Hames-George Fernkvist + Gruchacz jako ofensywny pomocnik. W meczu z beniaminkiem Strychowem zdało to egzamin, pierwszy raz drużyna Pearl Jam strzeliła aż cztery bramki w meczu ligowym (4:0). Trzy autorstwa Hamesa i jedna Gruchacza.
Nie odpuszcza też Puma Team, która po raz drugi w ostatnim czasie zmieniła nazwę, tym razem na Tarabostes FC. Czwarta siła obecnego zespołu nie dała żadnych szans kolejnemu z rzedu beniaminkowi Orlętom Radzyń. Tarabostes osiąga zwycięstwa w uporządkowanym ciagu: po 5:1 z Mominą, 6:1 ze Strychowem, tym razem było 7:1. Zarówno Wit Traczewski jak i Fabian Hatman zaliczyli po hat-tricku, trzeci z napastników, Bonifacy Trzenzalski tym razem pokonał bramkarza jeden raz.
O szóstym meczu tej kolejki można by w ogóle nie wspominać. Stagnity, które, jak się jeszcze niedawno wydawało, miały odbierać punkty najlepszym (remisy z Tarabostes i Pearl Jamem), stworzyły nudne i bardzo słabe widowisko z piątym w tabeli Slash Powerem. Gospodarze, usilnie trzymając sie taktyki z ani jednym wysuniętym formalnym napastnikiem (grajac w ten sposób zdobyli w pięciu meczach tylko jednego gola), stworzyły w całym meczu dosłownie tylko dwie akcje podbramkowe. Slash Power nie chciał odstawać od poziomu i postanowił również nie próbować zagrażać bramce rywala - stworzył zagrożenie też tylko dwukrotnie. Nie mogło się to skończyć inaczej jak remisem 0:0. Oby jak najmniej takich spotkań w naszej lidze.
Jest szansa, że będzie ich bardzo niewiele, bowiem zaczną się teraz kolejki, w których będzie dochodziło do szlagierów. Tak się jakoś ułożyła tabela i terminarz, że zespoły z górnej i dolnej szóstki zaczną grać głównie między sobą. W najbliższej czwarte Tarabostes podejmie wicelidera KS KRZAKI. A im dalej w las, tym więcej drzew, aż do długo oczekiwanego pojedynku dwóch faworytów w 11 i 12 kolejce.
Rozgromienie Barcelony przez Mominę 4:0
Zwycięstwa Mominy u siebie z Barceloną nie spodziewał się chyba nikt. Zespół gospodarzy w dotychczasowych meczach dostawał od wszystkich lanie równo - średnio niemal pięć goli traconych na mecz i tylko jedno honorowe trafienie w czwartej kolejce. Zdawało się, że taki outsider ma szanse na inny niż porażka rezultat co najwyżej z będącymi tak samo, jak Momina, dostarczycielami punktów. Tym bardziej, że Barcelona po ostatnim zwycięstwie z mającymi aspiracje Stagnitami, zdawało się, zapomniała już o kompromitującym 0:10 z Kononowicz Team. Tymczasem zespół z Dabii doczekał się jeszcze większej kompromitacji. W zespole Mominy tym razem zagrał komplet jedenastu zawodików, a nie jak ostatnio, tylko ośmiu. Mało tego, wszyscy, którzy wybiegli w tym meczy z Barceloną, to zupełni debiutanci, juniorzy, którzy przyszli do zespołu niecały miesiąc temu! Żaden z nich nie ma więcej, niż 16 lat. A co z dotychczasową kadrą? Z szesnastu piłkarzy w ciagu tygodnia zostało tylko sześciu! Trzech zostało sprzedanych, siedmiu opuściło klub. Jednak nawet ci, co zostali, nie znaleźli nawet miejsca na ławce rezerwowych, gdzie średnia wieku wyniosła 15 lat. I właśnie tak złożony zespół, z absolutnych debiutantów, rozgromił znajdujacą się w górnej połowie tabeli barcelonę Dabie 4:0 i zdobyli pierwsze punkty w szóstej lidze. Dwa z czterech goli zdobył Mateusz Piekarczyk (24', 81'), poza tym jednego w 31' strzelił Grzegorz Lisewski, który potem nabawił się kontuzji oraz jego zmiennik, Szymon Dec, już po ośmiu minutach po wejściu na murawę (w 78'). A zespół gości? Oby to nie był przysłowiowy gwóźdź do jej trumny.
Na pozostałych boiskach:
Do jeszcze większej sensacji mogło dojść w innym meczu, pomiędzy spadkowiczem Narwią Ostrołęka a jednym z dwóch faworytów ligi, KS KRZAKAMI. Goście, którzy jako jedyni dotychczas w tym sezonie nie stracili bramki, przegrywali ze skazanymi na porażkę Ostrołęcznami już w 15 minucie! Autorem bramki był pomocnik Tytus Kosakowski (pierwszy gol polskiego zawodnika Narwii w obecnych rozgrywkach). Jednak gospodarzom nie było dane długo się cieszyć z prowadzenia. Dwie minuty później było już 1:1 za sprawą Fredericka Mohylowskiego. Jednak nawet jeśli takim wynikiem zakończyłby się mecz, możnaby było go uznać za sensację. Strata choćby dwóch punktów będących na pierwszym miejscu KRZAKÓW z takim zespołem jak Narew Ostrołęka mogłyby już być bardzo trudna do odrobienia przez resztę sezonu. Mimo to, wbrew przewadze jaką piłkarze KRZAKÓW wypracowali, w pierwszej połowie udawało się gospodarzom uchronić remis. W drugiej stać ich było na powstrzymywanie naporu tylko przez osiem minut, bowiem gola strzelił znów Mohylowski, który tym samym uratował trzy punkty liderom.
Try oczka więc dopisują sobie KRZAKI, ale mimo to tracą po jednej kolejce liderowania, pierwsze miejsce. Ponownie różnicą goli wyprzedzili ich FC Niszczyciele, którzy podobnie nie stracili jeszcze ani jednego punktu. Tam razem nie dali żadnych szans Teamowi Kononowicza i rozprawili się z nim na jego stadionie 4:0, szybko udowadniając, że oczekiwania gospodarzy na przedłużenie passy zwycięstw w pojedynku z nimi to tylko złudzenia (po niecałej pół godzinie gry było już 0:3). Hat-tricka zaliczył Piotr Ruszkowski, co nie powinno dziwić, gdyż jak na razie w każdym meczu, w którym ten napastnik występuje, strzela co najmniej trzy bramki. Jedno trafienie dorzucił Tadeusz Bubczyk.
Cały czas siedzi liderom na ogonie Pearl Jam. Trener tego zespołu uznał, że zwycięstwo z grajacą w ósemkę Mominą tylko 3:0 w poprzedniej kolejce to sygnał, że należy coś poprawić w taktyce zespołu. I tak nastąpiła roszada: parę atakujacych Idzi Gruchacz-Jardel Hames z dogrywającym Georgem Fernkvistem (który pauzował za czerwoną kartkę w poprzednim spotkaniu), zastąpił duet Jardel Hames-George Fernkvist + Gruchacz jako ofensywny pomocnik. W meczu z beniaminkiem Strychowem zdało to egzamin, pierwszy raz drużyna Pearl Jam strzeliła aż cztery bramki w meczu ligowym (4:0). Trzy autorstwa Hamesa i jedna Gruchacza.
Nie odpuszcza też Puma Team, która po raz drugi w ostatnim czasie zmieniła nazwę, tym razem na Tarabostes FC. Czwarta siła obecnego zespołu nie dała żadnych szans kolejnemu z rzedu beniaminkowi Orlętom Radzyń. Tarabostes osiąga zwycięstwa w uporządkowanym ciagu: po 5:1 z Mominą, 6:1 ze Strychowem, tym razem było 7:1. Zarówno Wit Traczewski jak i Fabian Hatman zaliczyli po hat-tricku, trzeci z napastników, Bonifacy Trzenzalski tym razem pokonał bramkarza jeden raz.
O szóstym meczu tej kolejki można by w ogóle nie wspominać. Stagnity, które, jak się jeszcze niedawno wydawało, miały odbierać punkty najlepszym (remisy z Tarabostes i Pearl Jamem), stworzyły nudne i bardzo słabe widowisko z piątym w tabeli Slash Powerem. Gospodarze, usilnie trzymając sie taktyki z ani jednym wysuniętym formalnym napastnikiem (grajac w ten sposób zdobyli w pięciu meczach tylko jednego gola), stworzyły w całym meczu dosłownie tylko dwie akcje podbramkowe. Slash Power nie chciał odstawać od poziomu i postanowił również nie próbować zagrażać bramce rywala - stworzył zagrożenie też tylko dwukrotnie. Nie mogło się to skończyć inaczej jak remisem 0:0. Oby jak najmniej takich spotkań w naszej lidze.
Jest szansa, że będzie ich bardzo niewiele, bowiem zaczną się teraz kolejki, w których będzie dochodziło do szlagierów. Tak się jakoś ułożyła tabela i terminarz, że zespoły z górnej i dolnej szóstki zaczną grać głównie między sobą. W najbliższej czwarte Tarabostes podejmie wicelidera KS KRZAKI. A im dalej w las, tym więcej drzew, aż do długo oczekiwanego pojedynku dwóch faworytów w 11 i 12 kolejce.
Subskrybuj:
Posty (Atom)