Ten mecz był zapowiadany jako pierwszy pojedynek któregoś z dwójki liderów z drużyną, która ma szansę w końcu odebrać mu punkty. Niestety, nie doczekaliśmy się wyrównanego pojedynku, niezapomnianych zwrotów akcji, emocji zmieniających się jak w kalejdoskopie ani walki do ostatniej minuty o punkty wyszarpywane sobie nawzajem. Gospodarze zagrali w nietypowym, hurra-ofensywnym ustawieniu 1:4:2:4 i to spowodowało, że KRZAKI nie miały żadnych problemów z rozpracowaniem rywala, poszło im tak samo łatwo jak z niżej notowanymi zespołami. Nie pomógł Tarabostes specjalnie sprowadzony z Chin występujący właśnie w roli czwartego napastnika ???. Nawet Traczewski, strzelec trzech bramek z poprzedniej kolejki, który siedział na ławce (a którego zastąpił z KRZAKAMI Tadeusz Bendyk), niewiele by pomógł. Prawie pusty środek pola był młynem na wodę dla wiceliderów ligi. Już po pierwszych minutach było wiadomo, że KRZAKI wywiozą pewne punkty z tego meczu. Nie chcieli dopuścić do niebezpiecznej sytuacji, kiedy kilka dni temu w Ostrołęce musieli gonić wynik, dlatego woleli dmuchać na zimne - już po pierwszych 25 minutach prowadzili 3:0 (dwa gole Ciska i jeden Mohylowskiego) i stało się jasne, że ten mecz już nie będzie wyrównany. W drugiej połowie swoje trafienie dorzucił Ciupierdo i skończyło się na porażce gospodarzy 0:4. Zatem Tarabostes musieli po wysokich zwycięstwach z trojgiem beniaminków przełknąć gorzką pigułkę. Tracą już bowiem do trzeciej drużyny Pearl Jam pięć punktów.
Na innych boiskach:
Wysokie zwycięstwo drużyny KS KRZAKI znów nie dało im awansu na pozycję lidera. Poraz kolejny nie pozwolili im w tym Niszczyciele, którzy wygrali jeszcze wyżej, bo 5:0 u siebie ze Slash Powerem. Piotr Ruszkowski dopisał kolejnego hat-tricka do swojej bogatej już kolekcji (nie było w tym sezonie jeszcze meczu, w którym ten napastnik nie strzeliłby co najmniej trzech goli). Niewiele brakowało, aby swojego hat-tricka zdobył też pomocnik Szymon Sowa. Po jego dwóch trafieniach z pierwszej połowy gospodarze prowadzili 2:0. Łącznie mogło się skończyć jeszcze wyższym rezultatem gdyby nie to, że na 12 minut przed końcem meczu z boiska wyleciał Tytus Turok. A Slash Power? Trzeci mecz z rzędu bez zdobyczy bramkowej i do podium, na które na pewno liczą, brakuje im już dziewięciu punktów.
Zajmująca trzecią pozycję drużyna Pearl Jam jak na razie pozwala swoim rywalom do trzeciego miejsca tylko na oglądanie jej pleców. Linia ataku tego zespołu, po nieznacznym wyregulowaniu celowników w poprzedniej kolejce, powtórnie zaliczyła cztery gole, tym razem wpakowane Barcelonie Dabie na jej stadionie. Gospodarze nie mieli absolutnie nic do powiedzenia - zdołali przeprowadzić tylko jedną podbramkową akcję (wobec 20-stu gości) i byli w posiadaniu piłki tylko w dwudziestu siedmiu procentach! Zatem ich fatalna forma (przypomnijmy, Barcelona przegrała ostatnio z juniorami Mominy i to też 0:4) znów się potwierdza. W zespole zwycięzcy w końcu odblokował się napastnik George Fernkvist, który nie trafił do bramki od czwartej minuty pierwszej kolejki - teraz strzelił dwa gole. Po jednym zaliczyli Jardel Hames i Wincenty Biskupiak.
Do górnej połowy tabeli, na razie na szóste miejsce, awansuje Kononowicz Team, który odniósł swoje trzecie zwycięstwo w tym sezonie. Tym razem bez problemu pokonał spadkowiczów Narew Ostrołękę 3:0 na ich terenie (bramki: Zbyszek Miarka 36', 50') i ??? (41'). I tu, tak samo jak w spotkaniu Barcelony z Pearl Jamem, gospodarze nie mieli zupełnie nic do powiedzenia. Po tej, już czwartej z kolei porażce trafiają do strefy spadkowej i wygląda na to, że Ostrołęczanie którzy jeszcze wiosną występowali w piątej lidze, będą musieli walczyć o pozostanie w szóstej.
A walka o uratowanie się przed spadkiem już się zaczęła. w tej kolejce doszło do dwóch pojedynków zespołów znajdujących się na dole tabeli. I tak Stagnity, które zawodzą na całej linii (szósta lokata w poprzednich rozgrywkach, teraz tylko jedna strzelona bramka dotychczas), wygrały z Mominą 3:0. Odniosły tym samym pierwsze zwycięstwo, ale z kim wygrywać, jeśli nie z beniaminkami? Juniorski skład, który sensacyjnie rozgromił Barcelonę Dabie, nie był straszny dla Stagnitów. Bohaterem tego spotkania został pomocnik Kiewra, strzelec wszystkich trzech goli. Ktoś musiał zastąpić napastników Stagnitów, którzy wręcz rażą brakiem skuteczności.
W drugim meczu doszło po raz pierwszy w tym sezonie do pojedynku dwóch beniaminków. Górą okazało się Strychowo, które pokonało Orlęta Radzyń 6:1. Zdobyły tym samym bardzo trzy ważne punkty i potwierdziły, że pretendują do miana najlepszego z trojga aktualnych nowicjuszy. Swoje umiejętności strzeleckie zaprezentował Leon Pozorski, autor pięciu bramek. Drugi z napastników, Jurand Kosiorek otworzył wynik już w piątej minucie. Co ciekawe chyba zespół z Radzynia nauczył się strzelać honorowe gole - ostatnio Pisarcik przy stanie 0:6, teraz Danil Schultz w chwili przegrywania 0:5. I jak na razie to jedyne zdobycze bramkowe Orląt w tych rozgrywkach. Kto wie, może po pierwszych zdobytych bramkach, doczekają się teraz pierwszych punktów?
Nie udał się zatem w tej kolejce szlagier (czwartej drużyny Tarabostes z drugą KS KRAZKI), może zrekompensuje nam to mecz trzeciego Pearl Jamu z liderami FC Niszczycielami, który już w najbliższej kolejce?

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz