sobota, 18 sierpnia 2007

Szósta kolejka czyli sensacja tylko jedna

Wydarzenie kolejki:

Rozgromienie Barcelony przez Mominę 4:0

Zwycięstwa Mominy u siebie z Barceloną nie spodziewał się chyba nikt. Zespół gospodarzy w dotychczasowych meczach dostawał od wszystkich lanie równo - średnio niemal pięć goli traconych na mecz i tylko jedno honorowe trafienie w czwartej kolejce. Zdawało się, że taki outsider ma szanse na inny niż porażka rezultat co najwyżej z będącymi tak samo, jak Momina, dostarczycielami punktów. Tym bardziej, że Barcelona po ostatnim zwycięstwie z mającymi aspiracje Stagnitami, zdawało się, zapomniała już o kompromitującym 0:10 z Kononowicz Team. Tymczasem zespół z Dabii doczekał się jeszcze większej kompromitacji. W zespole Mominy tym razem zagrał komplet jedenastu zawodików, a nie jak ostatnio, tylko ośmiu. Mało tego, wszyscy, którzy wybiegli w tym meczy z Barceloną, to zupełni debiutanci, juniorzy, którzy przyszli do zespołu niecały miesiąc temu! Żaden z nich nie ma więcej, niż 16 lat. A co z dotychczasową kadrą? Z szesnastu piłkarzy w ciagu tygodnia zostało tylko sześciu! Trzech zostało sprzedanych, siedmiu opuściło klub. Jednak nawet ci, co zostali, nie znaleźli nawet miejsca na ławce rezerwowych, gdzie średnia wieku wyniosła 15 lat. I właśnie tak złożony zespół, z absolutnych debiutantów, rozgromił znajdujacą się w górnej połowie tabeli barcelonę Dabie 4:0 i zdobyli pierwsze punkty w szóstej lidze. Dwa z czterech goli zdobył Mateusz Piekarczyk (24', 81'), poza tym jednego w 31' strzelił Grzegorz Lisewski, który potem nabawił się kontuzji oraz jego zmiennik, Szymon Dec, już po ośmiu minutach po wejściu na murawę (w 78'). A zespół gości? Oby to nie był przysłowiowy gwóźdź do jej trumny.

Na pozostałych boiskach:

Do jeszcze większej sensacji mogło dojść w innym meczu, pomiędzy spadkowiczem Narwią Ostrołęka a jednym z dwóch faworytów ligi, KS KRZAKAMI. Goście, którzy jako jedyni dotychczas w tym sezonie nie stracili bramki, przegrywali ze skazanymi na porażkę Ostrołęcznami już w 15 minucie! Autorem bramki był pomocnik Tytus Kosakowski (pierwszy gol polskiego zawodnika Narwii w obecnych rozgrywkach). Jednak gospodarzom nie było dane długo się cieszyć z prowadzenia. Dwie minuty później było już 1:1 za sprawą Fredericka Mohylowskiego. Jednak nawet jeśli takim wynikiem zakończyłby się mecz, możnaby było go uznać za sensację. Strata choćby dwóch punktów będących na pierwszym miejscu KRZAKÓW z takim zespołem jak Narew Ostrołęka mogłyby już być bardzo trudna do odrobienia przez resztę sezonu. Mimo to, wbrew przewadze jaką piłkarze KRZAKÓW wypracowali, w pierwszej połowie udawało się gospodarzom uchronić remis. W drugiej stać ich było na powstrzymywanie naporu tylko przez osiem minut, bowiem gola strzelił znów Mohylowski, który tym samym uratował trzy punkty liderom.

Try oczka więc dopisują sobie KRZAKI, ale mimo to tracą po jednej kolejce liderowania, pierwsze miejsce. Ponownie różnicą goli wyprzedzili ich FC Niszczyciele, którzy podobnie nie stracili jeszcze ani jednego punktu. Tam razem nie dali żadnych szans Teamowi Kononowicza i rozprawili się z nim na jego stadionie 4:0, szybko udowadniając, że oczekiwania gospodarzy na przedłużenie passy zwycięstw w pojedynku z nimi to tylko złudzenia (po niecałej pół godzinie gry było już 0:3). Hat-tricka zaliczył Piotr Ruszkowski, co nie powinno dziwić, gdyż jak na razie w każdym meczu, w którym ten napastnik występuje, strzela co najmniej trzy bramki. Jedno trafienie dorzucił Tadeusz Bubczyk.

Cały czas siedzi liderom na ogonie Pearl Jam. Trener tego zespołu uznał, że zwycięstwo z grajacą w ósemkę Mominą tylko 3:0 w poprzedniej kolejce to sygnał, że należy coś poprawić w taktyce zespołu. I tak nastąpiła roszada: parę atakujacych Idzi Gruchacz-Jardel Hames z dogrywającym Georgem Fernkvistem (który pauzował za czerwoną kartkę w poprzednim spotkaniu), zastąpił duet Jardel Hames-George Fernkvist + Gruchacz jako ofensywny pomocnik. W meczu z beniaminkiem Strychowem zdało to egzamin, pierwszy raz drużyna Pearl Jam strzeliła aż cztery bramki w meczu ligowym (4:0). Trzy autorstwa Hamesa i jedna Gruchacza.

Nie odpuszcza też Puma Team, która po raz drugi w ostatnim czasie zmieniła nazwę, tym razem na Tarabostes FC. Czwarta siła obecnego zespołu nie dała żadnych szans kolejnemu z rzedu beniaminkowi Orlętom Radzyń. Tarabostes osiąga zwycięstwa w uporządkowanym ciagu: po 5:1 z Mominą, 6:1 ze Strychowem, tym razem było 7:1. Zarówno Wit Traczewski jak i Fabian Hatman zaliczyli po hat-tricku, trzeci z napastników, Bonifacy Trzenzalski tym razem pokonał bramkarza jeden raz.

O szóstym meczu tej kolejki można by w ogóle nie wspominać. Stagnity, które, jak się jeszcze niedawno wydawało, miały odbierać punkty najlepszym (remisy z Tarabostes i Pearl Jamem), stworzyły nudne i bardzo słabe widowisko z piątym w tabeli Slash Powerem. Gospodarze, usilnie trzymając sie taktyki z ani jednym wysuniętym formalnym napastnikiem (grajac w ten sposób zdobyli w pięciu meczach tylko jednego gola), stworzyły w całym meczu dosłownie tylko dwie akcje podbramkowe. Slash Power nie chciał odstawać od poziomu i postanowił również nie próbować zagrażać bramce rywala - stworzył zagrożenie też tylko dwukrotnie. Nie mogło się to skończyć inaczej jak remisem 0:0. Oby jak najmniej takich spotkań w naszej lidze.

Jest szansa, że będzie ich bardzo niewiele, bowiem zaczną się teraz kolejki, w których będzie dochodziło do szlagierów. Tak się jakoś ułożyła tabela i terminarz, że zespoły z górnej i dolnej szóstki zaczną grać głównie między sobą. W najbliższej czwarte Tarabostes podejmie wicelidera KS KRZAKI. A im dalej w las, tym więcej drzew, aż do długo oczekiwanego pojedynku dwóch faworytów w 11 i 12 kolejce.

Brak komentarzy: