poniedziałek, 27 sierpnia 2007

Dziewiąta kolejka czyli półfinały

Wydarzenie kolejki:

Utrzymanie passy samych zwycięstw przez obydwu liderów

Terminarz rozgrywek w obecnym sezonie ułożył się w taki specyficzny sposób, że teraz, pod koniec pierwszej rundy, jesteśmy świadkami swoistego play-off w lidze. Mecze dziewiątej kolejki na szczycie zdają się odgrywać rolę półfinałów. Spotkały się bowiem druga drużyna z trzecią i pierwsza z czwartą. Co prawda zwycięstwa zespołów niżej notowanych w tych potyczkach nie wpłynęłyby na zmianę lidera czy wicelidera, ale mogły mieć diametralny wpływ na sytuację walczących o mistrzostwo ekip. Jednak ani Pearl Jam, ani Tarabostes FC nie były w stanie (znowu) odebrać punktów najlepszym zespołom obecnych rozgrywek.

Pierwsza z nich została na wyjeździe wysoko, bo 5:1, pokonana przez KS KRZAKI. Goście po blamażu w poprzedniej kolejce szybko uświadomili sobie, że silne eksperymentowanie w taktyce nie przynosi pozytywnych efektów, a wręcz przeciwnie, i wrócili do standardowego ustawienia. Mecz z KRZAKAMI więc nie był już tak tragiczny, ale i tak gospodarze pokazali przejezdnym ich miejsce w szeregu. Po 18 minutach było już 2:0 po dwóch trafieniach obrońcy (!) Taraziusa Zieby, do przerwy jeszcze swoje bramki strzelili Wrocislaw Cisek i Blogota Ciupierdo, piątego gola dorzucił Frederick Mohylowski tuż po przerwie. Jedynym pocieszeniem dla graczy Pearl Jamu była honorowa bramka Jardela Hamesa w 68 minucie. Wbrew pozorom jest to jakiś sukces - nikomu nie udało się jak dotychczas w obecnym sezonie na boisku KRZAKÓW pokonać ich bramkarza. Do teraz.

Niszczyciele natomiast nie dali żadnych szans na wyjeździe drużynie Tarabostes FC. Co prawda osiągnęli mniejsze zwycięstwo niż KRZAKI z Pearl Jamem, ale tu ich dominacja była bardziej zarysowana. Niszczyciele przeprowadzili więcej akcji pod bramką rywali niż w wyżej opisanym meczu oba zespoły razem wzięte, posiadanie piłki również świadczy o zdecydowanej przewadze (62 do 38 %). Z kolei doszukując się jakichkolwiek plusów w grze gospodarzy, można zauważyć, że pierwszy raz Piotr Ruszkowski z drużyny Niszczycieli został powstrzymany przed zdobyciem co najmniej hat-tricka, czego dokonywał każdym swoim występie w tym sezonie. Teraz, w pojedynku z niedawną Puma Team trafił do bramki tylko raz. Ale za to wyręczyło go dwóch pomocników - Turok i Pasterski, którzy strzelili po jednym golu i ustanowili wynik na 3:0.

Zatem można powiedzieć, że zwycięzcy tych dwóch meczów między sobą stoczą walkę o awans i to już niedługo, bowiem finałowa batalia odbędzie się - i to w formie dwumeczu - w jedenastej i dwunastej kolejce. Zapowiada się więc finał z prawdziwego zdarzenia, a wcześniej, bo już za kilka dni, spotkają się przegrani wczorajszych spotkań, którzy będą walczyć o trzecie miejsce. Czyli tak się złożyło, że jesteśmy świadkami, wypisz-wymaluj, play-offów.

Na innych boiskach:

Coraz bardziej na piątej pozycji umacnia się Kononowicz Team, który w tej kolejce pobił swój własny rekord najwyższej wygranej w sezonie. Po pokonaniu Barcelony Dabie w 4 kolejce dziesięcioma bramkami, tym razem rozgromił u siebie beniaminka Orlęta Radzyń12:0. Również poprawił swoje najlepsze osiągnięcie napastnik ??? który strzelił o jednego gola więcej niż właśnie z Barceloną - tym razem wpisał się na listę strzelców dziesięć razy. Ale to inny zawodnik otworzył wynik - Zbyszek Miarka, autor pierwszego i drugiego gola w meczu, a uczynił to w przeciągu pięciu minut od pierwszego gwizdka arbitra. Team Kononowicza traci zatem już tylko dwa punkty do czwartego Tarabostes i wobec tego, że albo trzecia albo czwarta ekipa na pewno straci punkty w nastepnej kolejce, ma szansę znaleźć się bardzo blisko czołówki.

Bardzo ciekawym meczem okazał sie pojedynek Barcelony Dabie ze Slash Powerem. Gospodarzom, wobec tego, że prezentuja sie ostatnio fatalnie, nikt nie dawał najmniejszych szans na zwycięstwo. I rzeczywiście początek meczu i cała pierwsza połowa potwierdziła słabość zespołu z Dabii - zdecydowana przewaga rywali w posiadaniu piłki i w ilości stwarzanych akcji podbramkowych. I przede wszystkim gol dla Slash Powera Mieszko Liermanna już w ósmej minucie meczu. Po przerwie wcale nie wyglądało to lepiej, jednak wystarczyły dwa kontrataki na przestrzeni trzech minut (69'-72') i z 0:1 zrobiło się 2:1. To był nokautujący cios dla zdecysowanie lepiej grajacych przejezdnych, którzy po nim już nie potrafili się podnieść. Ta porażka (piąta z rzędu) spowodowała spadek Slashu już w strefę barażową, na ósmą pozycję.

Wyprzedziła ich w tabeli i Barcelona i Stagnity. Te drugie wywiozły trzy punkty z Ostrołęki, wygrywając z Narwią też 2:1. Wynik powinien być zdecydowanie wyższy, gdyż spadkowicz zaprezentował się na tle gości bardzo mizernie. Jednak dużej przewagi w środku pola Stagnity nie potrafiły przełożyć na atak na bramkę, dość rzadko goszcząc na polu karnym przeciwnika. Jednak dwa gole Dionysiosa Pettkusa (w 30 i 52 minucie) wystarczyły do osiągnięcia zwycięstwa. Nawet kontaktowe trafienie Cleto Ponce w 71' nie mogło zmienić faktu, że to goście będą mogli dopisać sobie trzy punkty. Tym samym Stagnity jak na razie najlepiej wychodzą w walce o pozostanie w lidze - dość późno, ale jednak, zaczęły swój marsz z dolnych rejonów tabeli w stronę bezpiecznych miejsc, już będąc na szóstej pozycji.

Ochotę na awans ze strefy spadkowej miało również Strychowo, które brało udział w drugim, w tym sezonie pojedynku dwóch nowicjuszy. I o ile w pierwszym drużyna ta udowodniła swoją zdecydowaną wyższość nad Orlętami Radzyń, o tyle z Mominą już to się, wbrew oczekiwaniom, nie udało. Strychowo doznało zaskakującej porażki 1:3. Tutaj też gospodarze częściej byli przy piłce, ale to piętnasto-, szesnasto-latkowie z Mominy stwarzali sytuacje i strzelali bramki (Maksymilian Magdziarz w 9' i 57' oraz Maciej Bartelak w 84'. Strychowo stać było tylko na honorowe trafienie na minutę przed końcem meczu (Leon Pozorski). Zatem zamiast awansować, gospodarze spadają na przedostatnie miejsce i teraz nie mają już podstaw do mówienia o sobie jako o najlepszym beniaminku ligi.

W najbliższej kolejce:

Tak jak pisaliśmy, czeka nas teraz mecz o 3 miejsce pomiędzy Pearl Jamem a Tarabostes FC. Ci pierwsi w razie zwycięstwa będą mogli na podium poczuć się bardzo pewnie - nawet przegrana w rewanżu nie spowoduje ich spadku z pierwszej trójki. Natomiast jeśli wygrają goście, to oni znajdą się na trzeciej pozycji i ich pogoń za podium wreszcie się zakończy sukcesem.
A potem za tydzień już wielki finał.

Ósma kolejka czyli nikt nie potrafi odebrać punktów liderom

Mecz kolejki:

Pearl Jam : FC Niszczyciele 0:8

Kibice, którzy liczyli na wielki mecz na szczycie, po raz drugi musieli obejść się smakiem. O ile mecz Tarabostes z KRZAKAMI był rozegrany pod zdecydowanym dyktandem gości, o tyle Niszczyciele wręcz zmiażdżyli Pearl Jam. Gospodarze, którzy po wspomnianej porażce Taraostes, byli wymieniani jako ostatni, którzy są w stanie odebrać punkty komuś z prowadzącej w tabeli pary, nie stanęli na wysokości zadania. Tak samo, jak poprzednicy, na mecz z faworytem przygotowali diametralnie inną niż dotychczas taktykę i tak samo był to fatalny pomysł. Z tym, że trener Pearl Jamu zamiast postawić wszystko na atak, postanowił zamurować bramkę i wystawił skład mający grać 1:6:3:1 zamiast dotychczasowego 1:4:4:2. To spowodowało, że osamotniony w napadzie Jardel Hames nie stworzył ani jednej podbramkowej sytuacji, natomiast liczna obrona zamiast tworzyć zwartą siatkę, była dziurawa jak szwajcarski ser. Niepowstrzymany Piotr Ruszkowski, lider klasyfikacji strzelców, czuł sie w takiej sytuacji jak ryba w wodzie i nagminnie mijając piłkarzy rywali, wpisał się na listę strzelców aż siedem razy (tym razem grając po przeciwnej stronie napadu niż zwykle, ta roszada miała na celu zmylić piłkarzy Pearl Jam i okazała się strzałem w dziesiątkę). Ósmego gola dorzucił Valerius Pasterski w 15 minucie. Tym samym Niszczyciele powiększają minimalną przewagę bramkową nad wiceliderami...

Na innych boiskach:

...Ale tylko nieznacznie, bo KS KRZAKI odniosły zwycięstwo niewiele mniejsze, 7:0, z będącą w kryzysie Barceloną Dabie. Cztery bramki zaliczył Wrocislaw Cisek i trzy Frederick Mohylowski. Ale nie mogło być inaczej, skoro po 11 minutach było już 3:0. Barcelona zatem z dziewięcioma punktami spada już do strefy barażowej (na 8 miejsce).

Stratę punktów trzeciego Pearl Jamu wykorzystało Tarabostes FC, które pokonując na wyjeździe Slash Power 4:0, zmniejszyło do nich stratę ponownie do dwóch punktów. Szkoleniowiec zespołu, nazywającego się jeszcze do niedawna Puma Team, wrócił (po nieudanej roszadzie z KRZAKAMI) do standardowego ustawienia 1:4:3:3. Z tym, że miejsce w pierwszej jedenastce stracił zdobywca czterech goli w tym sezonie Wit Traczewski. Jego miejsce zajął Tadeusz Bendyk, który grał również z KRZAKAMI. Zmiana ta wyszła na dobre drużynie, Bendyk dwukrotnie trafił do siatki. To samo udało się też Fabianowi Hatmanowi. Wszystkie cztery gole padły w pierwszej połowie. Piłkarze Slash Power przez cały mecz ani razu nie zaatakowali ofensywnie. Jeśli tak dalej pójdzie i zespół ten nie strzeli ani jednego gola w meczu z Barceloną Dabie w najbliższej kolejce, wyrówna niechlubny rekord Orląt Radzyń w ilości meczów z rzędu bez strzelonej bramki.

Coraz wyżej w tabeli wspina się Kononowicz Team. Dopiero co zespół awansował do pierwszej szóstki, już wyprzedził kolejnego rywala i ma przed sobą już tylko cztery ekipy. A zawdzięcza to pewnemu zwycięstwu ze Strychowem 3:0. Gdyby nie falstart na początku rozgrywek (porażka z Tarabostes i Pearl Jam'em) to drużyna Kononowicza mogłaby teraz być jeszcze wyżej.

Udało się za to odbić od dna spadkowiczom Narwii Ostrołęka, którzy wymęczyli jednobramkowe zwycięstwo z Mominą. Jedynego gola w meczu strzelił w 15 minucie Constantino Laurendi. I to wszystko na co było stać jeszcze niedawnego pięcioligowca z juniorami z dołu tabeli div6.248.

Uciekają ze stref spadkowych z kolei Stagnity, którzy po tym, jak przypomnieli sobie w meczu z Mominą, jak się strzela bramki, pokonali Orlęta Radzyń 2:1 i awansowali na siódmą pozycję wyprzedzajac Barcelonę. Mecz był ciekawy, bo to beniaminek pierwszy strzelił gola (Natalia Jajko w 14 minucie spotkania). Szybko jednak Przebor Oryniak doprowadził do wyrównania (20'), a w 72' Dionysios Pettkus roztrzygnął wynik na korzyść Stagnitów.

W najbliższej kolejce:

Nie udało się stworzyć wyrównanej walki z liderami ani czwartym w tabeli Tarabostes, ani trzeciemu Pearl Jamowi. O tym, czy oba zespoły wyciągnęły lekcje z tych pojedynków, będziemy sie mogli przekonać już w najbliższej kolejce spotkań. Oto, co nas czeka (w nawiasach aktualne miejsce w tabeli):

Tarabostes(4) : Niszczyciele(1)
KRZAKI(2) : Pearl Jam(3)

środa, 22 sierpnia 2007

Siódma kolejka czyli miał być szlagier

Mecz kolejki: Tarabostes FC : KS KRZAKI 0:4

Ten mecz był zapowiadany jako pierwszy pojedynek któregoś z dwójki liderów z drużyną, która ma szansę w końcu odebrać mu punkty. Niestety, nie doczekaliśmy się wyrównanego pojedynku, niezapomnianych zwrotów akcji, emocji zmieniających się jak w kalejdoskopie ani walki do ostatniej minuty o punkty wyszarpywane sobie nawzajem. Gospodarze zagrali w nietypowym, hurra-ofensywnym ustawieniu 1:4:2:4 i to spowodowało, że KRZAKI nie miały żadnych problemów z rozpracowaniem rywala, poszło im tak samo łatwo jak z niżej notowanymi zespołami. Nie pomógł Tarabostes specjalnie sprowadzony z Chin występujący właśnie w roli czwartego napastnika ???. Nawet Traczewski, strzelec trzech bramek z poprzedniej kolejki, który siedział na ławce (a którego zastąpił z KRZAKAMI Tadeusz Bendyk), niewiele by pomógł. Prawie pusty środek pola był młynem na wodę dla wiceliderów ligi. Już po pierwszych minutach było wiadomo, że KRZAKI wywiozą pewne punkty z tego meczu. Nie chcieli dopuścić do niebezpiecznej sytuacji, kiedy kilka dni temu w Ostrołęce musieli gonić wynik, dlatego woleli dmuchać na zimne - już po pierwszych 25 minutach prowadzili 3:0 (dwa gole Ciska i jeden Mohylowskiego) i stało się jasne, że ten mecz już nie będzie wyrównany. W drugiej połowie swoje trafienie dorzucił Ciupierdo i skończyło się na porażce gospodarzy 0:4. Zatem Tarabostes musieli po wysokich zwycięstwach z trojgiem beniaminków przełknąć gorzką pigułkę. Tracą już bowiem do trzeciej drużyny Pearl Jam pięć punktów.

Na innych boiskach:

Wysokie zwycięstwo drużyny KS KRZAKI znów nie dało im awansu na pozycję lidera. Poraz kolejny nie pozwolili im w tym Niszczyciele, którzy wygrali jeszcze wyżej, bo 5:0 u siebie ze Slash Powerem. Piotr Ruszkowski dopisał kolejnego hat-tricka do swojej bogatej już kolekcji (nie było w tym sezonie jeszcze meczu, w którym ten napastnik nie strzeliłby co najmniej trzech goli). Niewiele brakowało, aby swojego hat-tricka zdobył też pomocnik Szymon Sowa. Po jego dwóch trafieniach z pierwszej połowy gospodarze prowadzili 2:0. Łącznie mogło się skończyć jeszcze wyższym rezultatem gdyby nie to, że na 12 minut przed końcem meczu z boiska wyleciał Tytus Turok. A Slash Power? Trzeci mecz z rzędu bez zdobyczy bramkowej i do podium, na które na pewno liczą, brakuje im już dziewięciu punktów.

Zajmująca trzecią pozycję drużyna Pearl Jam jak na razie pozwala swoim rywalom do trzeciego miejsca tylko na oglądanie jej pleców. Linia ataku tego zespołu, po nieznacznym wyregulowaniu celowników w poprzedniej kolejce, powtórnie zaliczyła cztery gole, tym razem wpakowane Barcelonie Dabie na jej stadionie. Gospodarze nie mieli absolutnie nic do powiedzenia - zdołali przeprowadzić tylko jedną podbramkową akcję (wobec 20-stu gości) i byli w posiadaniu piłki tylko w dwudziestu siedmiu procentach! Zatem ich fatalna forma (przypomnijmy, Barcelona przegrała ostatnio z juniorami Mominy i to też 0:4) znów się potwierdza. W zespole zwycięzcy w końcu odblokował się napastnik George Fernkvist, który nie trafił do bramki od czwartej minuty pierwszej kolejki - teraz strzelił dwa gole. Po jednym zaliczyli Jardel Hames i Wincenty Biskupiak.

Do górnej połowy tabeli, na razie na szóste miejsce, awansuje Kononowicz Team, który odniósł swoje trzecie zwycięstwo w tym sezonie. Tym razem bez problemu pokonał spadkowiczów Narew Ostrołękę 3:0 na ich terenie (bramki: Zbyszek Miarka 36', 50') i ??? (41'). I tu, tak samo jak w spotkaniu Barcelony z Pearl Jamem, gospodarze nie mieli zupełnie nic do powiedzenia. Po tej, już czwartej z kolei porażce trafiają do strefy spadkowej i wygląda na to, że Ostrołęczanie którzy jeszcze wiosną występowali w piątej lidze, będą musieli walczyć o pozostanie w szóstej.

A walka o uratowanie się przed spadkiem już się zaczęła. w tej kolejce doszło do dwóch pojedynków zespołów znajdujących się na dole tabeli. I tak Stagnity, które zawodzą na całej linii (szósta lokata w poprzednich rozgrywkach, teraz tylko jedna strzelona bramka dotychczas), wygrały z Mominą 3:0. Odniosły tym samym pierwsze zwycięstwo, ale z kim wygrywać, jeśli nie z beniaminkami? Juniorski skład, który sensacyjnie rozgromił Barcelonę Dabie, nie był straszny dla Stagnitów. Bohaterem tego spotkania został pomocnik Kiewra, strzelec wszystkich trzech goli. Ktoś musiał zastąpić napastników Stagnitów, którzy wręcz rażą brakiem skuteczności.

W drugim meczu doszło po raz pierwszy w tym sezonie do pojedynku dwóch beniaminków. Górą okazało się Strychowo, które pokonało Orlęta Radzyń 6:1. Zdobyły tym samym bardzo trzy ważne punkty i potwierdziły, że pretendują do miana najlepszego z trojga aktualnych nowicjuszy. Swoje umiejętności strzeleckie zaprezentował Leon Pozorski, autor pięciu bramek. Drugi z napastników, Jurand Kosiorek otworzył wynik już w piątej minucie. Co ciekawe chyba zespół z Radzynia nauczył się strzelać honorowe gole - ostatnio Pisarcik przy stanie 0:6, teraz Danil Schultz w chwili przegrywania 0:5. I jak na razie to jedyne zdobycze bramkowe Orląt w tych rozgrywkach. Kto wie, może po pierwszych zdobytych bramkach, doczekają się teraz pierwszych punktów?

Nie udał się zatem w tej kolejce szlagier (czwartej drużyny Tarabostes z drugą KS KRAZKI), może zrekompensuje nam to mecz trzeciego Pearl Jamu z liderami FC Niszczycielami, który już w najbliższej kolejce?

sobota, 18 sierpnia 2007

Szósta kolejka czyli sensacja tylko jedna

Wydarzenie kolejki:

Rozgromienie Barcelony przez Mominę 4:0

Zwycięstwa Mominy u siebie z Barceloną nie spodziewał się chyba nikt. Zespół gospodarzy w dotychczasowych meczach dostawał od wszystkich lanie równo - średnio niemal pięć goli traconych na mecz i tylko jedno honorowe trafienie w czwartej kolejce. Zdawało się, że taki outsider ma szanse na inny niż porażka rezultat co najwyżej z będącymi tak samo, jak Momina, dostarczycielami punktów. Tym bardziej, że Barcelona po ostatnim zwycięstwie z mającymi aspiracje Stagnitami, zdawało się, zapomniała już o kompromitującym 0:10 z Kononowicz Team. Tymczasem zespół z Dabii doczekał się jeszcze większej kompromitacji. W zespole Mominy tym razem zagrał komplet jedenastu zawodików, a nie jak ostatnio, tylko ośmiu. Mało tego, wszyscy, którzy wybiegli w tym meczy z Barceloną, to zupełni debiutanci, juniorzy, którzy przyszli do zespołu niecały miesiąc temu! Żaden z nich nie ma więcej, niż 16 lat. A co z dotychczasową kadrą? Z szesnastu piłkarzy w ciagu tygodnia zostało tylko sześciu! Trzech zostało sprzedanych, siedmiu opuściło klub. Jednak nawet ci, co zostali, nie znaleźli nawet miejsca na ławce rezerwowych, gdzie średnia wieku wyniosła 15 lat. I właśnie tak złożony zespół, z absolutnych debiutantów, rozgromił znajdujacą się w górnej połowie tabeli barcelonę Dabie 4:0 i zdobyli pierwsze punkty w szóstej lidze. Dwa z czterech goli zdobył Mateusz Piekarczyk (24', 81'), poza tym jednego w 31' strzelił Grzegorz Lisewski, który potem nabawił się kontuzji oraz jego zmiennik, Szymon Dec, już po ośmiu minutach po wejściu na murawę (w 78'). A zespół gości? Oby to nie był przysłowiowy gwóźdź do jej trumny.

Na pozostałych boiskach:

Do jeszcze większej sensacji mogło dojść w innym meczu, pomiędzy spadkowiczem Narwią Ostrołęka a jednym z dwóch faworytów ligi, KS KRZAKAMI. Goście, którzy jako jedyni dotychczas w tym sezonie nie stracili bramki, przegrywali ze skazanymi na porażkę Ostrołęcznami już w 15 minucie! Autorem bramki był pomocnik Tytus Kosakowski (pierwszy gol polskiego zawodnika Narwii w obecnych rozgrywkach). Jednak gospodarzom nie było dane długo się cieszyć z prowadzenia. Dwie minuty później było już 1:1 za sprawą Fredericka Mohylowskiego. Jednak nawet jeśli takim wynikiem zakończyłby się mecz, możnaby było go uznać za sensację. Strata choćby dwóch punktów będących na pierwszym miejscu KRZAKÓW z takim zespołem jak Narew Ostrołęka mogłyby już być bardzo trudna do odrobienia przez resztę sezonu. Mimo to, wbrew przewadze jaką piłkarze KRZAKÓW wypracowali, w pierwszej połowie udawało się gospodarzom uchronić remis. W drugiej stać ich było na powstrzymywanie naporu tylko przez osiem minut, bowiem gola strzelił znów Mohylowski, który tym samym uratował trzy punkty liderom.

Try oczka więc dopisują sobie KRZAKI, ale mimo to tracą po jednej kolejce liderowania, pierwsze miejsce. Ponownie różnicą goli wyprzedzili ich FC Niszczyciele, którzy podobnie nie stracili jeszcze ani jednego punktu. Tam razem nie dali żadnych szans Teamowi Kononowicza i rozprawili się z nim na jego stadionie 4:0, szybko udowadniając, że oczekiwania gospodarzy na przedłużenie passy zwycięstw w pojedynku z nimi to tylko złudzenia (po niecałej pół godzinie gry było już 0:3). Hat-tricka zaliczył Piotr Ruszkowski, co nie powinno dziwić, gdyż jak na razie w każdym meczu, w którym ten napastnik występuje, strzela co najmniej trzy bramki. Jedno trafienie dorzucił Tadeusz Bubczyk.

Cały czas siedzi liderom na ogonie Pearl Jam. Trener tego zespołu uznał, że zwycięstwo z grajacą w ósemkę Mominą tylko 3:0 w poprzedniej kolejce to sygnał, że należy coś poprawić w taktyce zespołu. I tak nastąpiła roszada: parę atakujacych Idzi Gruchacz-Jardel Hames z dogrywającym Georgem Fernkvistem (który pauzował za czerwoną kartkę w poprzednim spotkaniu), zastąpił duet Jardel Hames-George Fernkvist + Gruchacz jako ofensywny pomocnik. W meczu z beniaminkiem Strychowem zdało to egzamin, pierwszy raz drużyna Pearl Jam strzeliła aż cztery bramki w meczu ligowym (4:0). Trzy autorstwa Hamesa i jedna Gruchacza.

Nie odpuszcza też Puma Team, która po raz drugi w ostatnim czasie zmieniła nazwę, tym razem na Tarabostes FC. Czwarta siła obecnego zespołu nie dała żadnych szans kolejnemu z rzedu beniaminkowi Orlętom Radzyń. Tarabostes osiąga zwycięstwa w uporządkowanym ciagu: po 5:1 z Mominą, 6:1 ze Strychowem, tym razem było 7:1. Zarówno Wit Traczewski jak i Fabian Hatman zaliczyli po hat-tricku, trzeci z napastników, Bonifacy Trzenzalski tym razem pokonał bramkarza jeden raz.

O szóstym meczu tej kolejki można by w ogóle nie wspominać. Stagnity, które, jak się jeszcze niedawno wydawało, miały odbierać punkty najlepszym (remisy z Tarabostes i Pearl Jamem), stworzyły nudne i bardzo słabe widowisko z piątym w tabeli Slash Powerem. Gospodarze, usilnie trzymając sie taktyki z ani jednym wysuniętym formalnym napastnikiem (grajac w ten sposób zdobyli w pięciu meczach tylko jednego gola), stworzyły w całym meczu dosłownie tylko dwie akcje podbramkowe. Slash Power nie chciał odstawać od poziomu i postanowił również nie próbować zagrażać bramce rywala - stworzył zagrożenie też tylko dwukrotnie. Nie mogło się to skończyć inaczej jak remisem 0:0. Oby jak najmniej takich spotkań w naszej lidze.

Jest szansa, że będzie ich bardzo niewiele, bowiem zaczną się teraz kolejki, w których będzie dochodziło do szlagierów. Tak się jakoś ułożyła tabela i terminarz, że zespoły z górnej i dolnej szóstki zaczną grać głównie między sobą. W najbliższej czwarte Tarabostes podejmie wicelidera KS KRZAKI. A im dalej w las, tym więcej drzew, aż do długo oczekiwanego pojedynku dwóch faworytów w 11 i 12 kolejce.

sobota, 11 sierpnia 2007

Kolejka piąta czyli zmiana na pozycji liderów

Mecz kolejki:

Barcelona Dabie - Stagnity SSA 2:0

Barcelona po poprzednim meczu, kiedy uległa Kononowicz Team aż 0:10, zaczęła być spisywana na straty, tymczasem tym spotkaniem udowodniła, że tamta porażka to tylko wypadek przy pracy, a ci, którzy skreślili ten zespół, zrobili to zbyt pochopnie. Ekipa z Dabii pokonała na własnym stadionie Stagnity, które tym meczem miały zamiar rozpocząć wędrówkę w górę tabeli, jak oczekują kibice. Ich przekonanie co do miejsca Stagnitów w tabeli wywołały remisy z drużynami właśnie z tamtego rejonu ligi, czyli Pumą Team i Pearl Jamem. Stagnity oczekiwały pierwszego zwycięstwa i znów się nie doczekali. Zatem za trzecie miejsce od końca piłkarze Stagnitów już nie mogą obwiniać tylko niekorzystnego na początku sezonu terminarza (pojedynki z najsilniejszymi). Bramki dające trzy ważne punkty dla Barcelony strzelili Izydor Bentkowski w 19 i Waclaw Barys w 23 minucie meczu.

Piąć się w górę udaje się natomiast Teamowi Kononowicza. Drużyna ta, będąc na fali (wspomniana już dziesięciobramkowa wygrana w czwartej kolejce) tym razem przywiozła cenne zwycięstwo z meczu ze Slash Power. Już nie w tak efektowny sposób, ale 2 gole, jakie tym razem strzeliła (Damian Orlicki 22' i Zbyszek Miarka 31'), w zupełności wystarczyły do dopisania sobie kolejnych trzech punktów. Dały jej one awans już poza strefę barażową, co jest o tyle istotne, że jeszcze dwie kolejki temu wyprzedzali w tabeli jedynie Mominę. Jednak żeby ostudzić zapędy Teamu, w najbliższej serii spotkań ich rywalem będą... Niszczyciele. A Slash Power? Niby miał w meczu z Kononowiczem przewagę w posiadaniu piłki, to jednak nie potrafił zamienić tego na jakaś stuprocentową okazję do pokonania bramkarza, na dodatek przypłacił kontuzją Mieszko Liermanna, skutecznego (5 bramek) napastnika Slasha. Ta porażka spowodowała niebezpieczne zwiększenie straty do czołówki i spadek na piątą lokatę.

Z czwartej zepchnęła ich Puma Team. Drużyna odniosła spodziewane zwyciestwo nad drugim z rzędu beniaminkiem. Tym razem zespół Pumy pokonał Strychowo 6:1. Warto zaznaczyc, że zawodnicy Pumy wybiegli w zupełnie różnym zestawieniu niż dotychczas. Trener uznał, że 8 punktów po czterech kolejkach i miejsce poza podium to zdecydowanie za mało i postanowił przemeblować zespół. Przede wszystkim nastąpiła zmiana taktyki z 1:5:2:3 na 1:4:3:3, a od pierwszej minuty zagrali wszyscy dotychczasowi rezerwowi. Powód? W ostatnich dniach doszło do wręcz wyprzedaży najlepszych graczy Pumy. Pięcioro z nich, z czego trzech napastników, jest już w innych zespołach, niektórzy znaleźli sobie pracodawcę nawet w Estonii, Argentynie i Chinach. Łącznie na tych transferach kasa Pumy Team zwiększyła się o, bagatela, ponad 2 miliony euro! Prawie połowa z nich już została spożytkowana - za 800 000 euro z czwartej ligi został sprowadzony Bonifacy Trzenzalski, który w debiucie strzelił na "dzień dobry" Strychowowi cztery bramki. Dwie dorzucił również siedzący dotychczas na ławce Fabian Hatman. Łącznie, poza całą linią ataku (jako trzeci napastnik zagrał Traczewski) nastąpiła wymiana w podstawowym składzie również bramkarza, dwóch obrońców i pomocnika. Na beniaminka brak decydujących piłkarzy wystarczył (Strychowo stać było tylko na honorową bramkę przy stanie 0:6, autorstwa Juranda Kosiorka). Jak będzie w pojedynkach Pumy Team z silniejszymi? Tego będzie można sie dowiedzieć dopiero za tydzień, gdyż w kolejce do ogrania czekają teraz Orlęta Radzyń. Trener Pumy jednak nie chciał czekać tak długo i wykorzystał zaproszenie Pearl Jamu - głównego przeciwnika w walce o trzecie miejsce - zgadzając się na mecz towarzyski. Puma zagrała tylko na własnym terenie i pokonała rywala 2:1, co daje dobre prognostyki, że ta rewolucja w drużynie może wyjść na dobre.

Sam Pearl Jam również w tej kolejce podejmował beniaminka i również, zgodnie z planem, wygrał. Pokonał Mominę 3:0. Trzy punkty i wciąż trzecie miejsce wywalczone, ale wynik może niepokoić. Rywal bowiem zagrał... tylko 9-oma zawodnikami! Zatem, jak na taką sytuację, można było oczekiwać wyższego zwycięstwa. Potwierdza się jednak fakt, napastnicy Pearl Jamu potrafią strzelać bramki tylko na samym początku spotkań, a potem coś się u nich blokuje i nawet z grającymi w dziewiątkę outsiderami nie dają rady wbijać kolejnych goli. Dotychczas przez ten stan rzeczy Pearl Jam stracił tylko dwa punkty, bowiem nadrabia w jakimś stopniu silną linią obrony, ale jeśli trener myśli o podium, to powinien znaleźć jakiś sposób, aby naprawić ten mankament.

I na koniec o faworytach. Znów i Niszczyciele i KS KRZAKI wygrały do zera, jednak ci pierwsi stracili pozycję lidera, gdyż pokonali spadkowicza Narew Ostrołękę "tylko" 4:0 (Ruszkowski zdobył hat-tricka i zdecydowanie prowadzi teraz w klasyfikacji strzelców, jedną bramkę dorzucił Tytus Turok). KRZAKI w tym czasie rozgromiły Orlęta Radzyń8:0 i to oni teraz mają lepszy bilans bramkowy (bo jak na razie walka toczy sie właśnie o tę statystykę, skoro ilość punktów u jednych i drugich wciąż jest taka sama, czyli maksymalna). Gole w tym spotkaniu były udziałem czterech graczy: Wrocislaw Cisek trafił trzy razy, po dwa razy Blogota Ciupierdo i Frederick Mohylowski i jeden raz pomocnik Holleb Cymbal.

wtorek, 7 sierpnia 2007

Czwarta kolejka czyli liderów już tylko dwóch

Wydarzenie kolejki:

Rozmiary zwycięstwa Kononowicz Team

Jak dotychczas to FC Niszczyciele i KS KRZAKI mieli w tym sezonie monopol na wysokie zwycięstwa, jednak w tej kolejce nowy rekord w ilości strzelonych bramek ustanowił zespół Kononowicza, który pokonał Barcelonę Dabie aż 10:0. W poprzedniej kolejce wydawało się, że to Narew Ostrołęka w trakcie swojego meczu doczekała się przełomowego momentu, po którym zacznie dobrze grać. Tymczasem wygląda na to że, co umknęło obserwatorom, to Kononowicz Team właśnie dostał wiatr w żagle w ostatnią środę. Co prawda w przegranym spotkaniu z Pearl Jamem, ale ich postawa od pewnego momentu mogła się podobać - zamknięcie rywala na własnej połowie przez niemal całą drugą część spotkania robi wrażenie. Jeszcze wtedy nie udało się strzelić bramki, ale w ostatniej kolejce już tak. Niby w niezmiennym składzie wyszły obie drużyny, te same ustawienia na boisku, a tu taki pogrom. Trudno będzie teraz komukolwiek chyba przez cały sezon strzelić w ciagu 90u minut pokonać bramkarza rywali aż dziewięciokrotnie, co udało się dla ??? (minuty: 2, 19, 29, 43, 51, 58, 69, 75, 78). Swoje trafienie dołożył pomocnik Waclaw Konieczny. Słabszy dzień Barcelony? A może załamanie po porażce w 3. serii spotkań w meczu, który przegrali wygrany mecz? Bardzo ciekawi jesteśmy teraz wyniku pojedynku Teamu Kononowicza ze Stagnitami.

Inne wydarzenia:

Tak jak się rzekło - KRZAKI i Niszczyciele wzięły przykład z zeszłosezonowej postawy Schwarzenofen i postanowiły wygrać ze wszystkim, co się rusza. W tej kolejce rozgromiły - odpowiednio - beniaminków Strychowo 6:0 i Orlęta Radzyń 8:0 - obydwu na wyjazdach. Trwa pojedynek o koronę strzelców między napastnikami obu, jak już chyba można nazwać, gigantów tych rozgrywek. Na prowadzenie wysunął się Piotr Ruszkowski (Niszczyciele), który na listę strzelców wpisał się pięciokrotnie, podczas gdy dotychczasowy lider, Wrocislaw Cisek z KRZAKÓW, nie uczynił tego ani razu. Zastąpili go w tym koledzy z drużyny: Ciupierdo (3 bramki), Mohylowski (dwie) i Zaremba (jedna). Dwa trafienia zaliczył za to Bubczyk (FC Niszczyciele).

Zaczyna nam się rysować rozkład sił w walce o trzecie miejsce w lidze. To już chyba jasne bowiem, że dwa pierwsze są zarezerwowane (na szczęście nie wiadomo, w jakiej kolejności, a to wpłynie na atrakcyjność rywalizacji). Na starcie tuż za faworytami ustawiła się drużyna Pearl Jam która dotychczas deptała ich po piętach, ale chwilowa zadyszka i "tylko" remis ze Stagnitami spowodował, że już traci do nich dwa punkty. Pierwszy raz żaden piłkarz Pearl Jamu nie strzelił gola na samym początku meczu i to chyba źle wpłynęło na wynik spotkania. Co prawda co sie odwlecze, to nie uciecze i w 30. minucie do bramki trafił pomocnik Zbyszko Gotfryd, ale w drugiej połowie gospodarze wyrównali po golu Dionysiosa Pettkusa (53. minuta). Tym samym po raz pierwszy w tym sezonie bramkarz Pearl Jamu Iaryi Kocieniewski w meczu o punkty został pokonany i już tylko KRZAKI mogą sie chwalić czystym kontem w kwestii straconych bramek. Głupie, niepotrzebne zupełnie zachowanie w 94 minucie Georgea Fernkvista spowodowane chyba niemocą strzelecką w ciągu meczu, skończyło się czerwoną kartką dla tego ofensywnego pomocnika.

Swoje aspiracje w walce o podium jak na razie zgłaszają również Slash Power i (nowa nazwa Puma Team i ZKS Olimpii Elbląg). Ci pierwsi pierwszy raz w tych rozgrywkach grali z kimś innym niż beniaminek - ze spadkowiczem Narwią Ostrołęka, która dobrze się spisała w spotkaniu trzeciej kolejki. Slashowi jednak to nie przeszkadzało i pokonał ich na ich terenie 2:1, po, trzeba przyznać, ciekawym i wyrównanym meczu. Prowadzenie w 32 minucie dał Mieszko Liermann, wyrównał raptem cztery minuty później napastnik gospodarzy Constantino Laurendi, ale w drugiej połowie znów dał o sobie znać Liermann i po golu z 57 minuty Slash Power już nie oddał zwycięstwa. Niejako w ten sposób piłkarze tego zespołu zadośćuczynili sobie porażkę z beniaminkiem Strychowem, z którym mieli zamiar wygrać (ale czerwona kartka już w pierwszej minucie pokrzyżowała im szyki).

Slash pozostał zatem na 4. miejscu ale nie udało mu się uciec od, używając terminologii kolarskiej, peletonu. Olimpia vel Puma Team wysoko, bo 5:1 pokonała outsidera Mominę i ona również wydaje się liczyć w walce o baraże. Kolejne trzy punkty (teraz ma ich osiem) pozwoliły jej awansować na piątą pozycję, a przed nią teraz dwa pojedynki z kolejnymi beniaminkami, w których również chce zgarnąć komplet oczek. Jak na razie jeszcze piłkarze Pumy nie zaznali porażki w tym sezonie, mało tego, ani razu nawet w trakcie żadnego meczu nie przegrywali.

Tak więc Pearl Jam, Slash Power i Puma Team sprawiają wrażenie najsilniejszych zaraz po faworytach (którymi są oczywiście Niszczyciele i KRZAKI). Do tego grona można jeszcze dołączyć Stagnity. Co prawda znajdują sie dopiero na dziesiątej pozycji, jednak jest to spowodowane dotychczas rozegranymi meczami właśnie z najtrudniejszymi rywalami - najpierw z dwoma liderami a potem właśnie z Pumą i Pearl Jamem - z którymi zremisowali, co właśnie udowadnia, że również prezentują podobny, wysoki poziom. Chyba można wykluczyć za to Barcelonę Dabie. Pozwolić sobie wbić dziesięć goli w spotkaniu z zespołem nie zajmującym najwyższych miejsc, tak jak było teraz, raczej ich eliminuje z uważania ich za silną ekipę.

niedziela, 5 sierpnia 2007

Trzecia kolejka czyli strata punktów zaczyna przynosić złe skutki

Mecz kolejki:

Barcelona Dabie : Narew Ostrołęka 1:3

Przed tym spotkaniem bardzo trudno było wyrokować, jaki wynik będzie wyświetlony po dziewięćdziesięciu minutach. Barcelona znajdowała się po dwóch pierwszych kolejkach w pierwszej czwórce, z kompletem punktów i bez straconego ani jednego gola. Jednak zarobiła te oczka w meczu z dwoma beniaminkami i nie wiadomo było, czy to drużyna z Dabii jest silna i stać ją na utrzymanie się w czole tabeli przez dłuższy czas, czy po prostu trafiła na słabych rywali. Z drugiej strony Narew Ostrołęka nie wystartowała najlepiej i jako spadkowicz z wyższej ligi liczyła, że w tym gronie, w jakim się znalazła, będzie radzić sobie lepiej - dotychczas tylko jeden punkt wywalczony wcale nie z potentatami div6.248 - i to dzięki temu, że z Olimpią Elbląg w 1. kolejce grała w przewadze.
I rzeczywiście, początek pojedynku potwierdzał, że Barcelona Dabie ma umiejętności i nie tylko z nowicjuszami potrafi dobrze grać. Już w 17 minucie do bramki spadkowicza trafił Waclaw Barys (pierwszy raz w tym sezonie ktoś inny niż Bentkowski w drużynie z Dabii strzelił gola). Ale szybka strata gola nie podcieła Narwi skrzydeł. Wręcz przeciwnie, z minuty na minutę piłkarze z Ostrołęki mieli coraz więcej do powiedzenia. Coś drgnęło i jeszcze przed przerwą goście zaczęli przypominać, jak się gra w piłkę. Wyruwnujący gol do szatni Constantino Laurendiego to był ten moment, na który drużyna prowadzona przez Tazara Pogromcę czekała od początku tego, a może nawet i poprzedniego sezonu. Po wyjściu z szatni bowiem zaczęło w zespole funkcjonować wszystko. Barcelona przestała na boisku istnieć. Szybko taka sytuacja przyniosła efekty. Argentyński atak drużyny gości robił co chciał, po Laurendim również Cleto Ponce pokonał bezbłędnego w starciach z napastnikami beniaminków bramkarza, i to dwukrotnie - na początku i na końcu drugiej połowy.
Zatem wygląda na to, że spadkowicz z piątej dywizji się budzi. Tylko żeby nie było za późno, strata dotychczasowych punktów w obecnej sytuacji może być mocnym utrudnieniem.

Na innych stadionach:

Obecna sytuacja jest taka, że żeby dotrzymać liderom kroku, nie można będzie chyba pozwolić sobie na stratę nawet jednego punktu. Zarówno Niszczyciele, jak i KRZAKI nie mają bowiem zamiaru odpuszczać nikomu. W tej kolejce doszło do tego, obie ekipy w rywalizacji o pierwsze miejsce walczą nie tylko o punkty, ale o gole. Ich korespondencyjny pojedynek z nowicjuszami polegał nie na tym, kto strzeli więcej goli nie rywalowi na boisku, tylko kto osiągnie większe rozmiary zwycięstwa. Niszczycielom udało sie trafić do siatki Strychowa siedem razy i wygrać 7:1, ale mimo to mogli stracić fotel lidera, bo KS KRZAKI wygrali z Mominą... 9:0! Do składu Niszczycieli powrócił snajper Piotr Ruszkowski, który zaliczył hat-tricka, ale jeszcze lepszy okazał się Tadeusz Bubczyk, który w przeciągu trzydziestu dwóch pierwszych minut meczu strzelił aż cztery bramki. Należy jednak pochwalić przeciwnika Niszczycieli, czyli Strychowo za to, że jako na razie jedyni odpowiedzieli Niszczycielem honorowym golem (Leon Pozorski w 53. minucie). Potwierdzaja w ten sposób, że faktycznie jako chyba jedyni z debiutantów nie mają zamiaru być tylko dostarczycielami punktów. Przed nimi teraz pojedynek z KRZAKAMI właśnie, którzy też na razie mają czyste konto straconych goli.
We wspomnianym meczu tychże z Mominą, gdzie gospodarze rozgromili przejezdnych 9:0 też doszło do pojedynku, który napastnik popisze sie większą liczbą strzelonych goli. Wrocislawowi Ciskowi udało sie to czterokrotnie (12, 27, 60 oraz 80 minuta) i został nowym liderem w klasyfikacji najlepszych strzelców, ale na boisku nie był najlepszy, bowiem aż pięć razy na listę strzelców wpisał się Frederick Mohylowski (29, 31, 34, 36 i 53 min.).

Jak na razie tylko (albo aż) jednej drużynie udaje się dotrzymywać faworytom kroku. Jest to Pearl Jam, który, tak samo jak KS KRZAKI, nie stracił jeszcze nawet gola. Po pokonaniu Orlęt Radzyń (czego można było się spodziewać) i na wyjeździe Narwi Ostrołęka (co zawodnicy z Białegostoku uznali już za sukces) przyszła kolej na zwycięstwo z czwartą siłą poprzedniego sezonu, czyli z Kononowicz Team. Piłkarzom Pearl Jam przynosi jak na razie dobre efekty podejście do meczu takie, aby jak najszybciej strzelić bramkę a potem już jakoś pójdzie. Najpierw była czwarta minuta na inaugurację, potem piąta, teraz udało się pokonać bramkarza rywali w dziewiątej minucie. Dokonał tego Jardel Hames i zaraz potem poprawił (kolejne dziewieć minut później). Prowadzenie 2:0 już na poczatku meczu pozwoliło gospodarzom grać spokojnie. Może nawet za spokojnie, bo taka gra doprowadziła do coraz bardziej zdecydowanej przewagi gości. W pewnym momencie Kononowicz Team zamknął drużynę rywali na własnej połowie i do końca meczu już tylko ten zespół atakował. Jednak obrona Pearl Jamu wywiązała się ze swojego zadania, gdyż nie dopuściła nawet do utraty kontaktowej bramki. Tym samym gospodarze tego meczu po trzech kolejkach depczą po piętach faworytom, będąc bez straty ani jednego punktu, ani jednego gola. Może nie grają równie efektownie co lider i wicelider (którzy po trzech kolejkach maja różnicę bramek +16), ale skutecznie. Kononowicz team natomiast jest w tej chwili największym przegranym sezonu - zespół, któremu tak niewiele brakowało do podium, w obecnych rozgrywkach nie doczekał sie na razie nawet jednego punktu!

ZKS Olimpia Elbląg poraz pierwszy w obecnym sezonie nie skończyła meczu w dziesiatkę. W meczu ze Stagnitami piłkarze tego zespołu nie zagrali tak agresywnie jak dotychczas. Nikt nie zarobił czerwonej kartki, ale za to przełożyło sie to na brak zwycięstwa a nawet na niemoc strzelecką. Doszło w tym spotkaniu do sprawiedliwego podziału punktów (0:0), jednak oba zespoły mogą taki wynik potraktować jako porażkę, gdyż z jednej strony Olimpia po dobrym starcie (nawet te osłabienia w postaci wyrzucania zawodników z boiska nie zaszkodziły aż nadto) liczyła na kolejne trzy punkty, a z drugiej strony Stagnity SSA miały zamiar udowodnić, że ich puste punktowe konto było jedynie wynikiem fatalnego terminarza, który nakazał już na samym początku sezonu rywalizować z dwoma największymi faworytami, a same Stagnity stać na o wiele więcej niż na dolną część tabeli.

Slash Power, czego można było sie spodziewać, pokonał Orlęta Radzyń (3:0). Gospodarze jednak przed sezonem liczyli na komplet punktów po trzech pierwszych kolejkach - trudno kalkulować inaczej mając grać w nich z samymi beniaminkami. Jest tych punktów tylko sześć, z powodu porażki z drugiej kolejki z najsilniejszym z nich - Strychowem, która może mieć znaczne konsekwencje. Na razie jednak Slash zajmuje czwarte miejsce. A Orlęta? Ciągle i bez punktu i bez gola.